Stadion Miejski "Stal" |
---|
Wynik rozgrywki z zasady jest nieprzewidywalny i na tym polega cały urok sportu. Z zasady także, kończy się każda dobra passa i tego właśnie w meczu z Gryfem Wejherowo doświadczyła nasza drużyna, która doznała pierwszej porażki w ligowych potyczkach na swoim boisku, od kiedy prowadzi ją trener Janusz Niedźwiedź.
Rywal Stali w tym meczu, tylko z pozoru wyglądał na tzw. „łatwego przeciwnika”. Nie wolno zapominać, że wejherowianie po niezbyt udanym początku w lidze, już teraz, w każdym spotkaniu, grają o swoje być albo nie być. Z pewnością mieli w głowach, że przyjeżdżają na trudny teren, ale z drugiej strony mieli także świadomość, że przychodzi im się zmierzyć z beniaminkiem II ligi. Przyjechali do Rzeszowa doskonale przygotowani taktycznie. – Oglądałem kilka spotkań Stali, a meczem, który dał mi jasność jak grać, był derbowy mecz z Resovią. Szukałem swojej szansy w grze z kontry – mówił po meczu trener Łukasz Kowalski. Jak mówił, tak zrobił. Ustawił swój zespół bardzo defensywnie, opierając ostatnią formację na pięciu graczach z tylko jednym wysuniętym napastnikiem, Mateuszem Majewskim. Jak się okazało, ta taktyka okazała się skuteczna.
Rzeszowianie rozpoczęli wybornie, bardzo aktywnie, ale bez niepotrzebnego szaleństwa w ataku. Spokojnie rozgrywali piłkę i pomimo nieustającej mżawki i mokrej murawy, utrzymywali się przy niej wymieniając liczne podania. Szukali tym samym okazji do stworzenia sytuacji bramkowej. Udało się to już w siódmej minucie. Wojciech Reiman długim podaniem obsłużył Piotra Głowackiego, który na pełnej szybkości poradził sobie z obrońcą Kamilem Kankowskim, a potem również z bramkarzem Gryfa Wiesławem Ferrą.
Szybkie i dość łatwo zdobyte prowadzenie wprowadziło niestety zbytnie rozluźnienie u zawodników biało-niebieskich, co okazało się fatalne w skutkach. Bardzo niebezpieczny strzał Piotra Głowackiego, kończący pierwszy kwadrans gry, który minimalnie minął spojenie słupka i poprzeczki bramki gości, tylko podtrzymał ten stan, a brak koncentracji zemścił się sześć minut później. W na pozór niegroźnej sytuacji padła wyrównująca bramka dla Gryfu. Spod bocznej linii w środkowej strefie boiska, piłkę w pole karne dośrodkował Filip Szewczyk, a tę z gąszczu nóg wyłuskał młodzieżowiec gości Szymon Nowicki i z najbliższej odległości pokonał, bezradnego w tej sytuacji Wiktora Kaczorowskiego.
Pobudzeni gracze naszej drużyny ruszyli szukać swojej kolejnej szansy. Ponieważ wejherowianie zamknęli boczne korytarze, czynili to najczęściej grą środkiem i kilka okazji strzeleckich oczywiście udało się wypracować. Po rogu wywalczonym przez Damiana Michalika, a egzekwowanym przez Piotra Głowackiego, Tomasz Płonka przymierzył w poprzeczkę. W 30 minucie zagraniem lobem ponad obrońcami, Reiman obsłużył aktywnego Płonkę, ale do przyjętej końcem buta piłki zdążył z interwencją Ferra. Dwie minuty później, do kolejnej, zagranej z rzutu rożnego na długi słupek przez Głowackiego, doszedł Michalik i strzałem z powietrza prawie zaskoczył golkipera gości. Po kolejnych dwóch, akcję Płonki prawym skrzydłem i zgraniem do środka zakończył strzałem po ziemi Artur Pląskowski. Niestety zbyt lekkim, by zmusić Ferrę do kapitulacji.
Stal przeważała, prowadziła grę, ale bez efektów , a zawodnicy Gryfa grali swoje. Skoncentrowani na defensywie przeszkadzali gdzie się dało, zagęszczali strefy, wybijali do przodu i cierpliwe czekali na swoją szansę. Ta trafiła się w ostatniej minucie pierwszej połowy. Stratę w środku pola wykorzystał Damian Lisiecki, podciągnął piłkę do przodu, podał na skrzydło do Maksymiliana Hebla, a ten zszedł zwodem do środka, uderzył wewnętrzną częścią stopy nadając piłce rotację, dzięki czemu skręciła ona w powietrzu w stronę bramki, omijając zdezorientowanego Kaczorowskiego.
W drugiej odsłonie gole nie padły. Wejherowianie wprowadzili korekty w kryciu w środku pola. Zrobiło się trochę więcej miejsca w bocznych strefach z których poszło w pole karne kilka dośrodkowań, ale do wyrównania nie dochodziło. Swój dzień miał bezsprzecznie Wojciech Ferra . We wspaniałym stylu wybronił uderzenia Wojciecha Reimana i dwukrotnie Artura Pląskowskiego. W kolejnej akcji, z oddaniem strzału zawahał się Tomasz Płonka i obrońcy zdążyli zainterweniować. Dwukrotnie przy próbie strzału minęli się z piłką Głowacki i Kostkowski. Jeden jedyny raz piłka znalazła drogę do bramki, ale uniesiona w górę chorągiewka sędziego bocznego, wskazująca pozycję spaloną, przesądziła o finale tej akcji.
Zawodnicy Stali grali do końca. Ambicji i woli doprowadzenia do remisu nie zabrakło. Stal atakowała pełną jedenastką. Od 85 minuty w polu karnym gości trzykrotnie mogliśmy zobaczyć Wiktora Kaczorowskiego. Przyjezdni przeciwstawili równie ambitną postawę, o czym świadczyły ich wybłocone kostiumy, na których z trudem można było rozróżnić numery. To efekt determinacji wykazanej w każdej sytuacji na całej szerokości i długości placu gry.
W sporcie jak w życiu, liczą się tylko wygrane. Teraz pora na analizy i wnioski. Nawiązując do tytułu tej relacji, tak na gorąco nasuwa mi się jeden, że w kolejnych spotkaniach, szczęściu potrzeba zwyczajnie pomóc.
Stal Rzeszów – Gryf Wejherowo 1:2 (1:2)
Bramki:
1:0 – 7 min. Piotr Głowacki
1:1 – 21 min. Szymon Nowicki
1:2 – 45 min. Maksymilian Hebel
Stal: Wiktor Kaczorowski – Damian Sierant, Damian Kostkowski, Błażej Cyfert , Piotr Głowacki, Błażej Szczepanek (77` Patryk Plewka), Adrian Ligienza (73` Łukasz Mozler), Wojciech Reiman, Damian Michalik (64` Dariusz Jarecki), Artur Pląskowski (69` Grzegorz Goncerz), Tomasz Płonka.
Gryf: Wiesław Ferra – Kamil Kankowski, Bartosz Gęsior, Damian Lisiecki, Oskar Koprowski, Mariusz Sławek, Szymon Nowicki (67` Paweł Czychowski), Marcin Burkhardt (75` Oskar Sikorski), Maksymilian Hebel, Filip Szewczyk, Mateusz Majewski. Trener Łukasz Kowalski.
Żółte kartki:
Błażej Cyfert, Piotr Głowacki, Błażej Szczepanek – Stal
Kamil Kankowski -Gryf
Sędziował : Paweł Dziopak – Tychy
Widzów: 1176