Artykuły

Puchar jest nasz!

piątek, 01/05/2020

Stal Rzeszów zdobyła Puchar Polski! Biało-niebiescy w meczu finałowym pokonali, po serii rzutów karnych, rezerwy ROW-u Rybnik.

Autor tekstu: Roman Stachowicz, spisał Michał Mryczko

Na stadionie Cracovii, po dramatycznej dogrywce i jeszcze bardziej emocjonalnym egzekwowaniu rzutów karnych, Stal Rzeszów sięgnęła po największy sukces w historii klubu – zdobyła Puchar Polski. Właśnie dopiero rzuty karne zdecydowały o naszym zwycięstwie.

Zanim jednak do tego doszło, przez 120 minut trwała ta zacięta, ambitna walka. Mecz nie stał na zbyt dobrym poziomie, ale na pewno wpływ na to miała duża stawka meczu.

Zespół ROW II Rybnik wystąpił, tak jak przypuszczaliśmy, w najsilniejszym, pierwszoligowym składzie, a mimo to przez niemal cały mecz grał pasywnie, obawiając się ataków Stali. Nasz zespół grał podobnie jak w meczach ligowych, poświęcając dużo uwagi zabezpieczeniu swojej bramki a dopiero potem grze ofensywnej. Z tych to przyczyn widzieliśmy więcej gry w środku boiska, z tym że bezsprzecznie niemal przez cały mecz inicjatywa należała do Stali. Rybniczanie atakowali z wypadów i trzykrotnie w ciągu meczu mieli bardzo dobre pozycje strzeleckie, które nie zostały zamienione na bramki dzięki dobrej postawie naszego bramkarza.

Bramkarz Stali Rzeszów Henryk Jałocha podczas jednej z interwencji (fot. Tadeusz Sochor)

Początek spotkania to zdecydowane natarcie Stali, które trwało jednak zbyt krótko (10 minut). W tym okresie dużo zamieszania pod bramką Fojcika robił Miller. Wystarczył jednak jeden groźny atak ROW-u i ładny strzał głową Szymury, by Stal osłabiła swoje ofensywne zamiary. Dużo piłek było od tego momentu rozgrywanych w tyłach, a niemal wszystkie akcje zaczynały się od paru podań Gawlika do Rosoła lub odwrotnie. Grę od bramki wyprowadzał często Biel, zresztą grający bardzo ambitnie do końca meczu. Do przerwy więc nie zanotowaliśmy większych emocji i spięć podbramkowych. Brak również było strzałów.

Po zmianie stron, już w 51. minucie niewidoczny w tym dniu Napieracz przeprowadził energiczną, indywidualną akcję, mijając po drodze trzech zawodników ROW-u i dopiero desperacka interwencja obrońcy Hermana uratowała jego zespół od utraty bramki. Również w tej części meczu bardzo aktywny był nasz najmłodszy zawodnik Miller, ale nie miał zbyt wielkiego wsparcia u kolegów. Na nic się również zdało nieustanne wsparcie ze strony Michaliszyna, który był naszym najlepszym zawodnikiem. Doskonale wytrzymywał całe spotkanie, będąc najaktywniejszym zawodnikiem na boisku.

Zawodnik ROW-u (koszulka w pasy) oraz Stali Rzeszów (biała koszulka) w walce o piłkę (fot. Tadeusz Sochor)

Im bliżej było do końcowego gwizdka sędziego, tym więcej obserwowaliśmy gry statycznej, oczekującej na jakiś błąd defensywy czy to jednej drużyny czy drugiej. Ponieważ jednak takich błędów te linie nie popełniały zbyt wiele (przy bardzo wolnej grze po prostu nie miały okazji), nie było wypracowanych pozycji, strzałów, a co za tym idzie i bramek.

Zarządzona dogrywka również nie przyniosła rozstrzygnięcia, choć trzeba przyznać, że już wtedy zespół ROW-u był bardziej agresywny i nasze linie defensywne oraz Jałocha w bramce mieli więcej roboty.

Czas biegł nieubłaganie do przodu i o wszystkim miały zadecydować rzuty karne. Wcześniej trenerzy obu zespołów dokonali w trakcie gry maksimum możliwych zmian i teraz w wypadku Stali rzutów karnych nie mógł egzekwować ani Kozerski ani Miller. Oczywiście, całą tę emocjonującą historię poprzedziło losowanie kto strzela pierwszy oraz narada z trenerem i wyznaczenie pięciu strzelców. W tym miejscu trzeba wspomnieć o gorącym dopingu, jaki zgotowała Stali liczna grupa jej zwolenników przybyłych na mecz do Krakowa oraz część krakowskiej publiczności.

Piłkarze Stali Rzeszów wraz z trenerem Joachimem Krajczym przed serią rzutów karnych (fot. z archiwum prywatnego Zdzisława Napieracza)
Kibice dopingujący swoją drużynę (fot. Tadeusz Sochor)

Serię rzutów karnych miała rozpocząć Stal. Jako pierwszy został wyznaczony Napieracz. Precyzyjnym, plasowanym strzałem zmusił do kapitulacji Fojcika i Stal objęła prowadzenie 1:0. Teraz kolej na ROW. Strzela kapitan drużyny, najbardziej doświadczony zawodnik Golla i…Jałocha kapitalnie broni jego celny, dobry strzał w róg bramki. To był dobry prognostyk dla Stali.

Ale już wkrótce i nasze miny z radosnych zamieniły się na ponure. Jako trzeci strzela nasz piłkarz Krawczyk i niestety nie trafia w bramkę. Na szczęście Błachut (ROW) również nie zdobywa bramki, gdyż po jego strzale piłka trafia w spojenie słupka z poprzeczką. Jest więc dalej 1:0 dla Stali po czterech wykonanych rzutach karnych.

Następnym egzekutorem jest Blaga, ale…jego celny strzał broni bramkarz ROW-u. Nie zdobywa również bramki piłkarz ROW-u Lorens, gdyż trafia w słupek.

Emocje sięgają zenitu – jeszcze tylko po dwa rzuty mają obie drużyny, a tylko Napieracz potrafił celnie strzelić. Ale już za chwilę celny strzał Krysińskiego pozwolił Stali na prowadzenie 2:0.

Jeszcze zaświtała nadzieja dla kibiców rybniczan, gdy Kaczmarczyk zmniejszył rezultat na 2:1, ale zaraz po nim Dziama ze stoickim spokojem, a był to przecież decydujący moment meczu, skierował piłkę do siatki Fojcika. Było 3:1 i już nic nie było w stanie odebrać nam zwycięstwa. Natychmiast po tym wydarzeniu boisko zaroiło się sympatykami rzeszowian, a wśród samych piłkarzy panowała nie mniejsza radość. Egzekwowanie przepisowej liczby rzutów zostało dokończone i Grzonka pokonał Jałochę, ale to nie zmieniło już decyzji o zwycięstwie Stali, gdyż wynik był 3:2.

Kibice Stali Rzeszów świętujący zwycięstwo swojej drużyny w Pucharze Polski w 1975 roku (fot. archiwalna, Nowiny)

Zwycięstwo, choć odniesione w takich specyficznych okolicznościach, jest w pełni zasłużone. Stal miała, tak jak już wspominałem, inicjatywę, więcej z gry. Wśród zwycięzców było więcej lepszych piłkarzy, choćby takich jak: Michaliszyn, Biel, Jałocha, którzy wyraźnie przewyższali poziomem pozostałych aktorów tego, mimo wszystko, nierównego widowiska. Ogromnie cieszy wszystkich nas ten sukces, ale już teraz nasuwa się pytanie – i co dalej? Ale to przy innej okazji, której na pewno jeszcze nie braknie.

Tekst pochodzi z prywatnej kroniki Stali Rzeszów autorstwa Pana Romana Stachowicza, któremu bardzo dziękujemy za okazaną pomoc i udostępnione materiały.

Autorem zdjęć jest Tadeusz Sochor. Fotografie pochodzą z zasobów Centralnej Agencji Fotograficznej w Narodowym Archiwum Cyfrowym. Zdjęcia podesłał Pan Paweł Jarochowicz, któremu bardzo dziękujemy za pomoc i udostępnienie materiałów. Więcej zdjęć z życia Rzeszowa, w tym m. in z zawodów piłkarskich i żużlowych z okresu PRL, można znaleźć tutaj.

Część fotografii pochodzi z prywatnego archiwum Pana Zdzisława Napieracza – piłkarza Stali Rzeszów, który wywalczył dla biało-niebieskich Puchar Polski w 1975 roku oraz z gazety Nowiny. Bardzo serdecznie dziękujemy za pomoc i udostępnione materiały.

Autor tekstu: Roman Stachowicz, spisał Michał Mryczko

Powiązane artykuły

Najnowsze aktualności