Artykuły

Wypowiedzi po finale Pucharu Polski 1974/1975 Stal Rzeszów vs ROW II Rybnik

piątek, 01/05/2020

Co mieli do powiedzenia nasi zawodnicy po zwycięstwie w Pucharze Polski 1974/1975?

Autor tekstu: Gazeta"Nowiny", nr 101, s.4, wydana na dni 3-4 maja 1975 roku. Autor podpisał się inicjałami a.k. Spisał Michał Mryczko

Joachim Krajczy – trener Stali: – nie jestem w stanie ocenić tego meczu, jak to się zwykło czynić po pojedynkach ligowych. Przeżywałem finał zbyt mocno, jestem bardzo wzruszony. Mogę powiedzieć tylko, że cały zespół walczył bardzo ambitnie, że wszystkim piłkarzom nie zabrakło woli zwycięstwa i że chcieli grać jak najlepiej. Niestety, wysoka stawka paraliżowała zawodników, dlatego poziom meczu był słaby. Zresztą przeciwnik też nie grał dobrze, oddał nam inicjatywę i czekał na jakiś błąd, aby zaskoczyć nas kontratakiem. To wzajemne oczekiwanie nie pozostało bez wpływu na widowiskowość pojedynku. Chcę podkreślić, że w tak ważnym meczu nie można było oczekiwać od nas efektownej gry. Tylko drużyny dużej klasy, walcząc o tak wysoką stawkę, mogą wznieść się na wysoki poziom i prezentować futbol zarówno efektowny, jak też skuteczny. A my chcieliśmy tylko wygrać…

Cieszę się bardzo z sukcesu. Jest to już drugie zwycięstwo w finale PP…bowiem w 1964 roku, występując w Legii Warszawa, zdobyłem to cenne trofeum po zwycięstwie nad Polonią Bytom 3:2. I także po dogrywce…

Trener Joachim Krajczy ze swoim zespołem tuż przed serią jedenastek (fot. z archiwum prywatnego Zdzisława Napieracza)

Zbigniew Gnida – asystent trenera: – Może się to wydawać dziwne, ale byłem całkiem spokojny i pewny zwycięstwa. Wprawdzie w momencie przygotowywania się do egzekwowania rzutów karnych serce mocniej mi biło, tym bardziej że nie wszyscy z wcześniej wyznaczonych piłkarzy mogli wykonywać jedenastki, ale wróciłem szybko do równowagi po celnym trafieniu Napieracza. Jestem równie szczęśliwy jak zawodnicy. Przecież po Mielcu, my wywalczyliśmy największy sukces w historii rzeszowskiego piłkarstwa. W Pucharze Zdobywców Pucharów chciałbym, abyśmy wylosowali silnego i atrakcyjnego przeciwnika…

Jan Szalacha – kierownik drużyny: – Brak mi po prostu słów, jestem tak szczęśliwy, że dopięliśmy pierwszego, wyznaczonego sobie w tym roku celu. Przeżyłem bardzo te jedenastki…

Mieczysław Szczepański – wiceprezes Stali: – Dobrze, że cała gorączka pucharowa jest już za nami. Będziemy teraz sposobili się do równie skutecznej rozgrywki o ekstraklasę. A później do debiutu w europejskich pucharach. Żebyśmy tylko dobrze wylosowali, np. drużynę Cypru…

Henryk Jałocha – bramkarz: – Kiedy Golla ustawił piłkę, popatrzył się w prawy róg. Zorientowałem się, że albo tam będzie strzelał albo blefuje. Postanowiłem obstawić prawy róg, wyczekałem do końca i udało się. Kapitan ROW posłał niezbyt silny strzał i obroniłem piłkę. Przy trzecim karnym też byłem zasięgu piłki, która odbiła się od słupka. No cóż, jeszcze nigdy w rzutach karnych nie przepuściłem pięciu goli. Zwłaszcza na stadionie Cracovii, w której grałem przecież pięć lat i też wyłapywałem jedenastki. Np. w finałowym meczu z Wisłą w 1970r., kiedy obroniłem dwa rzuty karne i przyczyniłem się do zwycięstwa „pasiaków”. Ze zdobycia Pucharu Polski cieszę się bardzo. To największy sukces w mojej karierze.

Henryk Jałocha w jednej z interwencji (fot. Tadeusz Sochor)

Bolesław Biel – kapitan drużyny: – Chcieliśmy wygrać za wszelką cenę i nerwy nas trochę „zjadły”. Stąd gra nie była najlepsza. Najważniejsze jednak, że osiągnęliśmy zwycięstwo. Teraz weźmiemy się do solidnej pracy, aby zdobyć awans do I ligi. Jeśli to nam wyjdzie, to osiągnę marzenie swojego życia. W rozgrywkach PZP chciałbym wylosować jakąś drużynę średniej klasy, byle jednak nie Czechosłowaków, którzy grają zbyt ostro.

Zdzisław Napieracz: Trener kazał, więc musiałem strzelać pierwszy. Miałem oczywiście wielką tremę, ale postanowiłem strzelać starym, wypróbowanym sposobem: dołem, piłką podkręconą do samego roku. Udało się i chyba to podbudowało pozostałych kolegów. W PZP marzę o atrakcyjnym przeciwniku, byle nie za mocnym.

Piłkarze Stali Rzeszów przed serią „jedenastek” (fot. z archiwum prywatnego Zdzisława Napieracza)

Andrzej Dziama: – Kiedy pod koniec meczu koledzy tracili siły, powiedziałem do trenera, że wjadę i górników „załatwię”. Dotrzymałem słowa. Mój strzał w piątej serii rzutów karnych rozstrzygnął wielką, 240-minutową pucharową batalię z ROW.

Józef Rosół: – Tyle lat marzyłem o takim sukcesie, że radość moja nie ma granic. Tym bardziej że po dłuższej przerwie trener zaufał mi i wystawił do składu na finał PP. Sądzę, że nie sprawiłem zawodu. Dałem z siebie wszystko, po dogrywce czułem w nogach trudy pojedynku, dlatego też zrezygnowałem z egzekwowania karnego. Odstąpiłem szansę Dziamie. I chyba zrobiłem słusznie.

Tadeusz Krysiński: – Po „pudle” Krawczyka, nie ryzykowałem strzału górnego. Fojcik jest wysoki i mógł piłkę wybić. Strzeliłem „szczurem” do rogu i przetarłem piłce i Dziamie drogę do…pucharu.

Jan Gawlik: Po niezbyt fortunnym występie w Niwce bałem się o mecz pucharowy. Ale kiedy trener wystawił mnie z Rosołem, przypomniałem sobie jesienne dobre mecze z moim partnerem. Cieszę się, że koledzy z drużyny przyjęli mnie życzliwie i szybko zapomnieli o błędzie popełnionym przed rozgrywkami wiosennymi. Jeszcze kilka spotkań i chyba wrócę do lepszej formy. Chcę pomóc drużynie w walce o awans.

Powyższe wypowiedzi zostały zamieszczone w gazecie „Nowiny”, nr 101, s.4, wydanej na dni 3-4 maja 1975 roku. Autor podpisał się inicjałami a.k.

Autorem zdjęć jest Tadeusz Sochor. Fotografie pochodzą z zasobów Centralnej Agencji Fotograficznej w Narodowym Archiwum Cyfrowym. Zdjęcia podesłał Pan Paweł Jarochowicz, któremu bardzo dziękujemy za pomoc i udostępnienie materiałów. Więcej zdjęć z życia Rzeszowa, w tym m. in z zawodów piłkarskich i żużlowych z okresu PRL, można znaleźć tutaj.

Część fotografii pochodzi z prywatnego archiwum Pana Zdzisława Napieracza – piłkarza Stali Rzeszów, który wywalczył dla biało-niebieskich Puchar Polski w 1975 roku oraz z gazety Nowiny. Bardzo serdecznie dziękujemy za pomoc i udostępnione materiały.

Autor tekstu: Gazeta"Nowiny", nr 101, s.4, wydana na dni 3-4 maja 1975 roku. Autor podpisał się inicjałami a.k. Spisał Michał Mryczko

Powiązane artykuły

Najnowsze aktualności