Wszystkie aktualności

Cel jest efektem drogi – to ona jest najważniejsza i najwięcej uczy – wywiad z trenerem Mateuszem Stolarskim

poniedziałek, 30/11/2020

Dołączając do sztabu I drużyny, wówczas jeszcze prowadzonej przez trenera Janusza Niedźwiedzia, mówiłeś: „Traktuję to jako nowe wyzwanie, nowe doświadczenie. Trochę takie wyjście poza strefę komfortu, ponieważ jestem dość młodym trenerem i przychodzi mi pracować w tym młodym wieku już w sztabie drużyny seniorskiej, ale cieszę się na to wyzwanie, bo myślę, że to będzie kolejna droga, która mnie rozwinie i przygotuje do tego ciężkiego zawodu„. Jak oceniasz te minione dziesięć miesięcy i wspomniane przez Ciebie wyjście ze strefy komfortu?

Trener Mateusz Stolarski: Pod kątem własnego rozwoju i zbierania doświadczenia było to bardzo bogate 10 miesięcy. Trafiłem na początku na dość szalony okres pod każdym względem. Były w nim chwile bardzo miłe, ale też te mniej przyjemne. Takim było na pewno to, że byłem świadkiem zmiany obsady trenerskiej – zawsze warto taki moment zobaczyć, jak to wygląda, jakie zachodzą zmiany, jak się to odbywa, ale jest to nieprzyjemny moment. Oczywiście, szkoda mi, że zdarzyło się to na początku mojej przygody, bo tak naprawdę trener Niedźwiedź przyjął mnie do sztabu. Drugi ciekawy okres nastał zaraz po zmianie trenerskiej – układanie wszystkiego, może nie na nowo, ale postawienie diagnozy. Przychodzi nowy trener, chce diagnozy zespołu, chcemy sprecyzować, nad czym musimy pracować, co musimy zrobić. Trzecia sprawa to pandemia, przerwanie rozgrywek i praca w nowych warunkach, doświadczenie, jak przepracować okres, aby utrzymać predyspozycje fizyczne zawodników, jak obejść to, że w każdym momencie możemy wracać, jak to kontrolować. Kolejna rzecz, bardzo ważna, to rozpoczęcie rozgrywek i znalezienie się w strefie spadkowej, by zaraz grać w finale baraży i przegrać ten mecz w dramatycznych okolicznościach. I tak naprawdę rozpocząć nowy sezon, wystrzelić bardzo dobrze, by zaraz nie punktować seryjnie, Liczę jednak, że szybko do tego wrócimy.

Wyjście poza strefę komfortu na pewno było, pod kątem wynikowym. W klubie przywiązujemy dużą wagę do rozwoju, jesteśmy cierpliwi, ale wiadomo, gramy dla kibiców, pierwsza drużyna zawsze jest wizytówką, wynik jest sprawą pierwszorzędną. Drugie wyjście poza strefę komfortu to wspomniane rozstanie z trenerem i zatrudnienie nowego, czyli takie przejście, które bywa ciężkie. Zawsze czułem się odpowiedzialny za chłopców, których prowadziłem, za drużyny młodzieżowe. Na pewno ta odpowiedzialność jest pod kątem wychowywania i pod kątem uświadamiania piłkarzy, że w piłce seniorskiej jest większa odpowiedzialność wyniku. Jak wrażenia po dziesięciu miesiącach? Zebrałem cenne doświadczenie, które zostanie ze mną do końca.

Miałem tego świadomość, ale teraz przypomniałeś mi o tym ponownie, jaki ten rok był szalony. To się w głowie nie mieści. 

Był bardzo ciekawy i rozwojowy. Każde doświadczenie staram się przekłuć w naukę i wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski. Po tych jedenastu miesiącach trochę materiału się zebrało (śmiech).

Jest powiedzenie o wrzucaniu na głęboką wodę. Ty nie dość, że wskoczyłeś na głęboką wodę, to jeszcze jakby w trakcie sztormu, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności.

Woda wydawała się spokojna i otwarta do podróży. Sztormy tylko ją wzbogaciły. Poza tym cel jest efektem drogi – to ona jest najważniejsza i najwięcej uczy.

Jakie różnice zauważyłeś pomiędzy pracą w Akademii a pracą przy pierwszej drużynie?

Spodziewałem się, że te różnice będą duże, ale jednak widzę też wiele podobieństw. W ostatnich pięciu latach pracowałem ze starszymi zespołami młodzieżowymi i ta praca aż tak się bardzo nie różniła. Wiadomo, na pewno jest więcej czasu na rozwój jednostki w drużynach młodzieżowych i ta presja wyniku jest mniejsza. W seniorach zawsze masz z tyłu głowy, że masz wygrać kolejny mecz.

Trochę poszerzyła mi się perspektywa – patrząc na zespół przed najbliższym meczem bierzesz pod uwagę nie tylko perspektywę piłkarską danego zawodnika, ale również to, jaki typ zawodnika będzie bardziej potrzebny w danym spotkaniu, bo być może na chwilę obecną będziemy potrzebowali innego profilu zawodnika. Na przykład takiego, który lepiej czuje się w kontrataku niż w ataku pozycyjnym. Trzeba też wiedzieć, że skład się musi ze sobą zgrywać, że nie warto po jednej czy drugiej porażce zmieniać składu, tylko dać im szansę, złapać relację. Na pewno też ta szersza perspektywa odnosi się do sztabu – jestem bardziej wyrozumiały i patrzę na to też pod takim kątem, że jest wiele pomysłów na mecz i że warto wybrać pomysł oparty na faktach, wziąć pod uwagę statystyki meczowe, że warto usiąść i zastanowić się, czy dani zawodnicy dobrze czują się w relacjach między sobą na boisku. To są takie rzeczy, na które na pewno nie patrzyłem w piłce młodzieżowej. Tam starasz się tych zawodników cały czas bodźcować, zmieniać im pozycje, wymagać od nich nowych rzeczy. A w seniorach widzę, że im więcej stabilizacji zapewnia sztab szkoleniowy i drużyna, tym lepiej zespół się rozumie i bardziej ufa obranym środkom. W młodzieży możesz trochę bardziej kombinować, tutaj już nie do końca.

Nauczyłem się również , że więcej nie zawsze znaczy lepiej. Że senior czasem potrzebuje dnia wolnego, że czasem to zmęczenie materiału jest większe, że natłok meczów jest duży, że są dalekie wyjazdy, że dochodzi obciążenie mentalne, z którym wszyscy mówią, że zawodnicy powinni sobie radzić, jednak sztab również powinien.

Kolejna rzecz – warto słuchać. Warto słuchać zawodników, ich wskazówek, warto czerpać z ich doświadczeń. I mówię to nie tylko z perspektywy mojego wieku. Często jest tak, że trenerzy mają takie ego, że nie chcą słuchać. Nie chcą słuchać zawodników, uważają, że oni wiedzą najlepiej, że zawodnik wskoczy im na głowę. I często też się słyszy, że styl dyktatorski jest lepszy, że „z nimi to trzeba ostro”. To nie do końca tak. Uważam, że zawodnicy w Polsce są coraz bardziej świadomi. Cieszę się, że trafiłem do takiej szatni, jaka jest tutaj w Stali – świadoma, traktująca dobro klubu na pierwszym miejscu. Najwięcej uczę się od zawodników z którymi pracuję, wsłuchując się w nich, rozmawiając z nimi, nawet często, gdy nie mają w moim odczuciu racji, warto to sprawdzić.

Ważne jest też to, że trzeba być wobec nich szczerym, ale jednocześnie nie mówić im tego, co chcą usłyszeć, tylko to, czego nie chcą. Szczerze im powiedzieć, co nie działa, dlaczego tak było – jest wtedy większe zrozumienie między zawodnikami a sztabem, gdy piłkarze wiedzą jasno, czego się od nich oczekuje. Relacja musi być oparta na wzajemnym szacunku, słuchaniu się i szczerości.

Co Cię szczególnie cieszy w pracy, którą obecnie wykonujesz?

Dobre pytanie. Najbardziej cieszy mnie to, że nigdy nie poszedłem „do pracy”. Na pewno cieszy mnie, że w jakimś stopniu mogę wpływać na rozwój tych zawodników, że mogę być dla nich. Cieszy, że mogę pracować z zawodnikami których nie trzeba namawiać do dodatkowej pracy bo sami po nią przychodzą i że dzięki nim sam wynoszę wiele profesjonalnych rzeczy do swojej pracy. Słyszałem wiele opinii o piłkarzach – że nie chcą, że za mało pracują itp. To nie jest tak. W ogóle to się w Polsce zmienia.  Zawodnicy mają coraz większą świadomość i cenię to że mogę z nimi pracować.

Jest mnóstwo takich małych rzeczy, na których się opieram i które mnie cieszą. Uważam, że droga do sukcesu tkwi w małych krokach. Wszyscy patrzą na ten sukces czy porażkę, ale i z sukcesu i z porażki możesz coś wyciągnąć, o ile te małe kroki stawiasz każdego dnia.

Do szerokiego składu dołączyło w ciągu dwóch ostatnich okienek wielu młodych zawodników. Widać po składach, które ustalacie na mecze ligowe, że nie boicie się na nich stawiać. Jak byś ocenił ich obecną formę, rywalizację o skład, występy, jak również ich rolę w składzie?

Przede wszystkim wybierając skład co tydzień nie patrzymy na metrykę. Czy ktoś jest starszy, czy młodszy. Staramy się patrzeć na dyspozycję danego zawodnika w tygodniu oraz na to, jak nam może pomóc w danym meczu. W sztabie nie dzielimy tego w ten sposób, że musimy dać gdzieś dwóch młodzieżowców. To wychodzi samo z siebie, że często gramy czwórką, trójką. Nawet drugą połowę z Motorem zaczynaliśmy piątką. Kadra jest tak skonstruowana, że mamy tę grupę doświadczonych zawodników i w połowie mamy grupę młodych zawodników. I tak naprawdę ich wejście do zespołu nie opiera się na wstawieniu ich dlatego, że są młodzieżowcami i muszą grać, tylko po prostu decyduje aktualna forma fizyczna. Ci młodzi gracze też w pewnym sensie oddają nam to, że na nich stawiamy. Oczywiście, nie byłoby tego bez pomocy starszych zawodników i ich cennych wskazówek i ich bardzo ważnej roli, ale Dawid Olejarka wszedł i zapewnił nam i bramki i asysty, Wiktor Kłos też robi co może wskutek kontuzji Damiana i odejściu Patryka Plewki, chcąc nie chcąc, gra w pełnych wymiarach czasowych i wywiązuje się ze swojej roli. Również Błażej Szczepanek w ostatnich spotkaniach pokazał, że można na niego liczyć i że jest gotowy oraz że potrafi też brać ciężar gry na siebie mimo, że jest młodym zawodnikiem. Więc tutaj oni też pokazują, że dźwigają zespół, ale chcę to podkreślić, że nie obyło by się to bez wsparcia starszych, doświadczonych zawodników, którzy tak naprawdę w wielu sytuacjach dają im bezcenne wskazówki i pomagają, aby wszyscy grali dobre mecze.

Na treningi pierwszej drużyny zapraszacie też zawodników z Akademii, z różnych kategorii wiekowych. Czy już teraz możemy pokładać nadzieję w niektórych z nich?

Celem Stali Rzeszów jest oparcie budowy Klubu na własnej Akademii. Widzimy to po jakości i liczbie osób, która zostaje zatrudniona w Akademii oraz po warunkach, jakie Klub tworzy młodym zawodnikom. Naturalne jest więc to, że chcemy jako pierwszy zespół mieć jak największy i najlepszy przegląd młodych zawodników w pierwszej drużynie. Jesteśmy w stałym kontakcie z koordynatorami, trenerami oraz dyrektorem Akademii i regularnie zapraszamy zawodników do pierwszego zespołu. Często spotykamy się z trenerami grup od U-15 do U-19 oraz rezerw i prowadzimy rozmowy. Mamy stworzoną głębię składów – zawodników z Akademii ponumerowanych od 1 do 3 na każdej pozycji. Jeżeli decydujemy się na zaproszenie zawodnika do I drużyny, to patrzymy na podstawie tego rankingu, kto z danych grupy się wyróżnia i po dokonaniu wyboru kontaktujemy się z trenerami, czy dalej ten zawodnik jest w dyspozycji, czy zasłużył na to, żeby do nas przyjść, czy po prostu bierzemy kolejnego z rankingu (albo ktoś nowy się w nim pojawia).

Zawodnik przychodzi do nas na trening. Po nim decydujemy, czy będzie u nas dzień, dwa czy tydzień. Po każdym takim spotkaniu i na każdym takim treningu jest obecny ktoś z koordynatorów akademii lub trenerów, czy dyrektorów, który ma bezpośredni kontakt z tym zawodnikiem. Bezpośrednio po treningu jest krótka wymiana zdań z nim – co wyciągnął z zajęć, jak to widział, jakie są jego odczucia. Potem konsultujemy się wspólnie ze sztabem i dyrekcją akademii, trenerem i dajemy jakiś tam feedback, który jest przekazywany zawodnikowi z Akademii. On wraca, ma swoje rzeczy do zrobienia w drużynie juniorskiej i jeśli je rzetelnie wykonuje i poprawia swoje umiejętności, to ma szansę trafić na stałe do pierwszego zespołu. Jeśli nie, to bierzemy następnego chłopaka z listy. Oczywiście, rezygnowanie z takiego młodego zawodnika musi być ostrożne, bo dzieją się różne rzeczy i oni różnie reagują. Z doświadczenia wiem, że jeden trening to nie jest wymierna korzyść, trzeba spojrzeć na takiego zawodnika 2-3 razy, najlepiej w dwóch różnych okresach czasowych. Bo czasem po jednym treningu jest zbyt wiele pytań żeby powiedzieć sobie, że go bierzemy.

Na jakiej podstawie podejmujecie decyzję, czy dany zawodnik jest zapraszany na dzień, dwa lub tydzień?

Na pewno na podstawie stanu naszej kadry, bo to też trzeba brać pod uwagę – czy w danym momencie mamy więcej czy mniej urazów, więcej lub mniej meczów. Ale to jest trzecia, czwarta rzecz w kolejności. Pierwsza to po prostu regularne wprowadzanie zawodników. Jeśli widzimy możliwość, żeby dany zawodnik potrenował z nami dłużej niż jeden dzień, to z tego korzystamy. Nie korzystamy natomiast wtedy, gdy wiemy, że mamy trening typowo taktyczny pod przeciwnika, że ten zawodnik mało z niego wyniesie, że mamy krótszy trening, bo wyjeżdżamy na drugi dzień na mecz. Więc wolimy, żeby szedł do swojego zespołu i popracował w naturalnych warunkach treningowych. Trzeba pamiętać, że wielu młodych zawodników, którzy wchodzą do seniora, a są bardzo młodzi, czasem zbyt szybko przechodzą do typowo seniorskiego treningu – szczególnie jeszcze wtedy, kiedy nie grają z pierwszą drużyną tylko gdzieś w swoich zespołach w Akademii. Wtedy trzeba takiemu zawodnikowi zapewnić trening indywidualny, warunki do normalnego treningu, który go będzie rozwijał, a wiadomo, że nie zawsze trening seniorski idzie w parze z treningiem rozwojowym, bo są różne typy treningów.

Co zyskuje pierwsza drużyna poprzez włączanie tak młodych zawodników do treningów?

Bardziej szedłbym jednak w kierunku młodego zawodnika, tego co on zyskuje. Zyskuje na pewno kolejny krok w swojej przygodzie – poszedł, zobaczył jak jest w piłce seniorskiej i do czego ma dążyć. Zyskuje to, że mamy wielu doświadczonych zawodników na bardzo wysokim poziomie, którzy dają wskazówki młodym piłkarzom, a oni z kolei dzięki temu wychodzą z takiego treningu bogatsi o nowe wskazówki, detale, których często nie usłyszy od swoich rówieśników. Zawsze to podpowiedź starszego kolegi z boiska jest darzona większym autorytetem niż ta sama wskazówka wypowiedziana przez trenera. Istotne jest również to wyjście poza strefę komfortu. Często dany zawodnik czuje się wyróżniony u siebie i czuje, że już osiąga szczyty, ale wchodzi potem na trening do I drużyny i zderza się ze ścianą. Następna kwestia, też bardzo ważna dla drużyny tego zawodnika, dla chłopaków z Akademii ogólnie – o kurczę, poszedł jeden, może ja pójdę? Może warto tutaj dołączyć? I kolejna sprawa – że klub pokazuje, że stawianie na młodych to nie tylko pusty slogan, jak w wielu klubach, tylko rzeczywiście chcemy tymi młodymi funkcjonować i się obudowywać. Cały czas jednak tu podkreślam o bardzo ważnej roli starszych zawodników. To nie jest młoda ekstraklasa – samymi młodymi nic nie ugrasz. Widzę tendencję, że jest moda na młodzieżowców, natomiast bez starszych zawodników też Ci młodzi nie będą czerpali na tyle, na ile mogą.

No właśnie. Z drugiej strony, jak schodzą ci młodzi zawodnicy po treningach z Wami i wracają do swoich drużyn czy nawet do kategorii już wtedy wyższej, wydaje się, że grają już dużo lepiej, co znajduje potwierdzenie też w liczbach. Patrz na przykład Lorek, czy Mustafaev – schodzą i seryjnie dają asysty, bramki albo w ogóle podnoszą jakość całego zespołu.

Wszystko generuje środowisko w jakim jesteś i pewność siebie, którą nabywasz. Wyobraźmy sobie, oczywiście odnosząc się do każdego zawodnika z szacunkiem, że cały tydzień grasz w obronie na Sławka Szeligę, Jarka Fojuta, Piotrka Głowackiego czy Damiana Michalika i nagle schodzisz do siebie i grasz na swojego rówieśnika albo zawodnika z piątej ligi. Dzięki temu ta pewność siebie bardzo wzrasta. Skoro jest bogatszy o nowe wskazówki, doświadczenia zawodników, skoro ćwiczył na dużo wyższym poziomie treningowym, piłka dwa razy szybciej chodziła, zawodnicy dwa razy szybciej się poruszali, byli dwa razy szybsi i myśleli dwa razy szybciej, byli dwa razy silniejsi i nagle schodzi do środowiska, co by nie powiedzieć, jeszcze amatorskiego, bo przecież zarówno piłka juniorska jak i liga okręgowa są amatorskimi rozgrywkami, to myślę, że to na pewno są łatwiejsze kroki dla takiego zawodnika. Tylko teraz pytanie do takiego chłopaka, co dalej ze sobą zrobi. 

Czy to takiego młodego zawodnika nie frustruje? Zapraszacie ich do treningu, oni potem schodzą i strzelają po kilka goli w jednym meczu. Może pojawiać się taki dysonans, że tu strzelam, a tu nie dają mi szans. Albo tutaj nie dorastam, a tutaj jestem za duży na tę drużynę. Jak do tego zdrowo podejść?

Po to jest sieć klubów partnerskich, żeby wyszukać odpowiednie środowisko dla danego zawodnika. Powiem Ci tereaz inaczej – Kuba Lorek wie, że daje radę w V lidze, ale wie też, że na jego pozycji jest dajmy na to Błażej Szczepanek. Młody piłkarz za każdym razem musi dawać argumenty. Masz dać argument na meczu rezerw, masz dać argument na meczu U-19, masz dać argument w treningu z pierwszą drużyną, masz dać argument tym, że przyszedłeś po analizę indywidualną, masz dać argument tym, że na 10 powtórzeń nie odpuściłeś ani jednego, masz dać argument tym, że gdy przyjdzie Ci zagrać 5-6 minut, to będziesz gotowy i wejdziesz, udowodnisz, że dorosłeś do tego, aby tu być. Że traktujesz swoje obowiązki dobrze, że chodzisz dodatkowo na swoje treningi, robisz rzeczy dodatkowe. I nie muszą Ci nic one dać. Mogą Ci  kompletnie nic nie dać. Ale na pewno Cię nie skasują. I taka jest piłka. Ja też, jako trener, będę w przyszłości pierwszym trenerem. W przyszłości. I co ja mam teraz siąść i czekać? Nie wiem, kiedy to się stanie. Być może przejdę pasmo porażek, być może będę za rok. Ale ja każdego dnia mam pracować tak, jakbym był pierwszym trenerem, jakbym miał cel pierwszego trenera. Tak samo ten zawodnik – on każdego dnia ma pracować tak, jakby w sobotę miał grać mecz w I zespole. To jest kluczowe. Jeśli on nie będzie tak pracował, to może mieć pretensje tylko do siebie. I to jest bardzo ważna rzecz.

Jak u nas wyglądają te rozmowy z młodymi zawodnikami?

Różnie. Są zawodnicy, którzy lepiej reagują, są zawodnicy, którzy reagują gorzej. Są piłkarze, którzy są niecierpliwi, są też tacy bardzo cierpliwi. Najgorsze jest, gdy widzisz, że zawodnik wszedł w strefę komfortu i pogodził się, że nie będzie grał, ale jest mu tu z tym dobrze. Strefa komfortu to fajne i wygodne miejsce ale tam się niestety nie rozwijasz.

Co byś radził młodym zawodnikom?

Żeby przyjście do pierwszej drużyny nie było u nich początkiem końca, tylko początkiem przygody lub kariery piłkarskiej. Bo wielu się zadowala samym przejściem i na tym kończy. Na pewno to, żeby po przyjściu do pierwszej drużyny byli pewni siebie i nie bali się pokazać tego, co mają najlepsze, żeby nie kalkulowali. Jeśli czujesz, że dobrze grasz 1 na 1, to wygraj pojedynek, strzel bramkę. Żeby strach przed opinią zawodników z pierwszej drużyny i trenerów nie zburzył w nich tego, co mają najlepsze. To, że jak już wyjdą z tego treningu i im tam dobrze pójdzie, żeby nabrali jeszcze więcej pokory i pracowitości, żeby schodząc do swoich roczników byli pokorni i pokazali innym, że teraz będą liderami – teraz ja wyjdę na rollery przed treningiem, teraz ja zrobię sobie odnowę, teraz ja pójdę na dodatkową siłownię, teraz ja pójdę na trening indywidualny. Żeby takie cechy w nich zostały. I najważniejsza rzecz dla nich – żeby ich pewność siebie nie zabiła w nich kreatywności i jeszcze większej pracowitości. Bo często jest tak, że Twoja pewność siebie przeradza się w brak pokory. I tego trzeba uniknąć. Więc to, żeby nigdy nie dali sobie wmówić, że mają jeszcze czas. Okay, masz czas na to, żeby wejść tam kilka razy, ale nie czekaj, aż czas po Ciebie przyjdzie, tylko sam go skróć.

Najnowsze aktualności