Błażej Szczepanek

Czwartkowe Rozmowy #7 – Błażej Szczepanek

czwartek, 18/06/2020

Czwartkowe Rozmowy to format w którym publikujemy niezwykle ciekawe wywiady i artykuły autorstwa Sebastiana Chyla na temat osób związanych ze Stalą Rzeszów.

Autor tekstu: Sebastian Chyl

W siódmej odsłonie Czwartkowych Rozmów goszczę kolejnego młodego reprezentanta Stali Rzeszów. Tym razem jest to Błażej Szczepanek, który przy dobrej kawie, szczerze opowiada o tym jak przebiegała jego piłkarska przygoda w Koronie Kielce.

Ten zawodnik z Kielc pochodzi!

Rodowity scyzoryk od najmłodszych lat związany z kielecką Koroną.
– Dokładnie. Urodziłem się w Kielcach i do 15-nastego roku życia byłem związany z tym miastem. Już w wieku pięciu lat zacząłem trenować piłkę nożną w Koronie. Przez następne 10 lat reprezentowałem barwy tego klubu i przeszedłem prawie każdy szczebel wszystkich grup piłkarskich.

Zaczynać w tak młodym wieku treningi, to w tamtych latach była rzadkość.
– To fakt. Dlatego jako ciekawostkę powiem, że przez pierwsze cztery lata trenowałem z zawodnikami, którzy byli o trzy, lub nawet cztery lata starsi ode mnie. Początkowo nie było drużyny złożonej z moich rówieśników, a kiedy już powstała, to absolutnie mijało się z celem, abym trenował z chłopakami, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę.

Kieleccy trenerzy, którzy mieli wpływ na Twój rozwój?
– Rozpoczynałem u Marcina Gawrona, który w swojej karierze pracował w sztabie szkoleniowym I drużyny. Szczególnie cenię na przestrzeni lat współpracę z Krzysztofem Mądzikiem. Był on moim trenerem w roczniku 1997, a potem podczas nauki w klasach 4-6 szkoły podstawowej. To był okres, kiedy w Koronie zaczynał tworzyć się profesjonalizm. Powstała klasa sportowa i od 4 klasy podstawówki do 3 gimnazjum byliśmy kształceni na profilu o specjalizacji piłka nożna.

Świętokrzyska piłka juniorska do najsilniejszych nie należy. Też tak uważasz?
– Przede wszystkim Korona nie ma konkurencji. Od wielu lat grupy młodzieżowe z Kielc rywalizowały ze starszymi rocznikami, aby poziom rywalizacji został wyrównany. Nie zapomnę spotkania ligowego z Partyzantem Radoszyce, które wygraliśmy 42:0. To o czymś świadczy. Było wiele pojedynków, w których rywale nie potrafili nawiązać z nami równorzędnej rywalizacji. Według mnie rozwój wielu zawodników został przez to zaburzony, a co za tym idzie poziom całego regionu.

Właśnie. Jak wyglądaliście w rywalizacji międzywojewódzkiej. Ktoś wtedy wyróżniał się znacząco na tle pozostałych zawodników?
– Zawsze rozgrywaliśmy ciekawe pojedynki z kadrą podkarpacia i lubelszczyzny. Małopolska zazwyczaj była faworytem i poza zasięgiem. Na pewno duże wrażenie robił Bartosz Bida ze Stali Rzeszów. Pamiętam, że cechowało go przygotowanie pod względem fizycznym. Oczywiście było wielu ciekawych graczy, ale słuch o nich zaginął.

Z Twojej drużyny kogo byś wyróżnił?
– Na pewno Paweł Sokół, który był później w Manchesterze City i po dwóch latach wrócił do Korony rozgrywając kilka spotkań w ekstraklasie. Ponadto Wiktor Długosz i Oskar Sewerzyński, którym udało się zadebiutować w najwyższe klasie rozgrywkowej.

Pierwsza drużyna Korony. Kto robił na Tobie największe wrażenie?
– Zdecydowanie Mariusz Zganiacz. Później miałem przyjemność grać z nim w jednym klubie. Aleksandar Vukovic i Vlastimir Jovanović również pokazywali, że mają wielkie umiejętności.

Byłeś juniorem, a w Kielcach wszyscy mówili o Bandzie Świrów.
– To były złote czasy dla Korony. Pod względem zainteresowania, atmosfery, marketingu i rozpoznawalności. Całe miasto żyło tym klubem. Mieliśmy po 12-13 lat i także czuliśmy tę otoczkę związaną z pierwszą drużyną.

A jak do Waszych grup juniorskich podchodzili klubowi działacze?
– Do 3 gimnazjum byliśmy skupieni wokół KPP Korona Kielce. Dopiero, gdy wchodziliśmy w okres szkoły średniej, to automatycznie stawaliśmy się pełnoprawnymi zawodnikami Korony SA. Szczerze, to nasze poczynania nie odbijały się jakimkolwiek echem. Nie czuliśmy żadnego zainteresowania. Stąd moja decyzja, aby odejść z Korony. Mimo że wychowywałem się i kibicowałem od małego temu klubowi.

Ciąg dalszy nastąpi…

Autor tekstu: Sebastian Chyl

Najnowsze aktualności