Wszystkie aktualności

MŁODA STAL #1 – Jakub i Piotr Koszulińscy

niedziela, 26/04/2020

Rozpoczynamy cykl "Młoda Stal", w którym będziemy rozmawiać z zawodnikami naszej akademii. Na pierwszy ogień - Jakub Koszuliński oraz jego Tata Piotr.

Autor tekstu: Paweł Pyskaty

Waleczny, pracowity i dość skromny chłopak. W wolnych chwilach lubi łowić ryby, jeździć na rowerze czy biegać z tatą. Grał już z akademiami Chelsea, Liverpoolu czy Valencii. Zwiedził trochę Europy, ale podróże przecież lubi. Prowadzony przez Trenerów Stali Rzeszów od piątego roku życia. Trenuje z rocznikiem 2007, mimo że jest o dwanaście miesięcy młodszy od swoich kolegów. Mowa o Jakubie Koszulińskim, zawodniku Akademii Stali Rzeszów, z którym porozmawialiśmy na temat tego, co robi w tym czasie oprócz trenowania, do którego trenera ma największe zaufanie oraz jak reaguje na porażki i zwycięstwa.

Paweł Pyskaty: Ciężka sytuacja. Sytuacja, w której zdecydowanie trudniej pracować, podnosić swoje umiejętności. Jak Twoje samopoczucie, Twoje zdrowie?

Jakub Koszuliński: Czuje się bardzo dobrze. Moje samopoczucie również jest dobre. Jednak trochę dziwnie z tą sytuacją z wirusem.

Stal Rzeszów ruszyła jakiś czas temu z projektem #stalwformie. Jak zapatrujesz się na taką formę? Bierzesz w niej czynny udział?

Tak, biorę w niej czynny udział. Często podsyłam filmiki na Facebooka, jak i do trenerów. Fajnie jest ćwiczyć samemu, ale brakuje mi bardzo kontaktu z kolegami i z trenerami. Zupełnie inaczej jest ćwiczyć w grupie.

Trening trzy razy w tygodniu, zajęcia z gimnastyki, spotkania z kolegami z drużyny – wszystko to odbywa się obecnie online. Co myślisz o takiej formie zajęć? Nie wolałbyś wrócić do normalności?

Z treningami idzie mi bardzo dobrze, tak przynajmniej mówi teraz mój trener – mama (śmiech). Mogę się w ten sposób spotkać z trenerami czy kolegami z drużyny. Taka forma na razie musi nam wystarczyć, ale nie mogę doczekać się spotkania na żywo. Nie ukrywam, że przed komputerem ćwiczy się nie najlepiej i jest to trochę zabawne.

Nie samą piłką żyje człowiek. Jak spędzasz czas, kiedy nie trenujesz? Co lubisz robić w wolnych chwilach?

W wolnych chwilach robię chyba to, co każdy chłopak w moim wieku lubi robić – grać w gry. Również czytam, oglądam filmy czy pomagam moim rodzicom w domu. Najbardziej jednak lubię łowić ryby. Mój dziadek ma staw i tam spędzam większość mojego wolnego czasu. Mam dużo czasu na przemyślenia, ale jest to też dla mnie świetna zabawa.

Robert Lewandowski kiedyś powiedział, żeby nie ograniczać się tylko do jednego sportu, tego który uprawiamy. Czy uprawiasz może jakieś inne aktywności sportowe?

Lubię jeździć na rowerze, na nartach. Wieczorami spędzam czas z moim tatą, wspólnie biegamy.

Jak wygląda teraz nauka w szkole? Macie zajęcia online? Jak Ci idzie nauka?

W szkole uczę się nawet dobrze. Wiadomo, że w szkole jest zawsze lepiej, bo można się spotkać z nauczycielami i kolegami, których się lubi.

Twój ulubiony przedmiot szkolny to…

Plastyka. Na tym przedmiocie mogę wyrazić swoje emocje, uspokoić się przed ciężkimi lekcjami. Lubię również język polski.

Kilka sukcesów na swoim koncie już masz – chociażby MVP memoriału imienia Krystiana Popieli w Tarnowie czy MVP turnieju Tymbarka, gdzie wręczał Ci tę nagrodę sam Adam Nawałka. Masz taki sukces, do którego najchętniej wracasz wspomnieniami?

Myślę, że jednym z sukcesów, takim największym, jest zdobycie wraz z drużyną pierwszego miejsca w turnieju „Z podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Dostałem tam nagrodę MVP turnieju. Było to dla mnie ogromne wyróżnienie, byłem bardzo szczęśliwy. Zajęliśmy także ze Stalą Rzeszów 2. miejsce na memoriale imienia Krystiana Popieli i tam zdobyłem również MVP turnieju. Byłem zapraszany nawet przez Akademię Wisły Kraków na turnieje ogólnopolskie i międzynarodowe. W czeskim mieście Ostrawa z tą akademią zdobyliśmy pierwsze miejsce, a mi przyznano statuetkę MVP turnieju. W Dolnym Kubinie na Słowacji również z akademią krakowskiego klubu zajęliśmy pierwsze miejsce, tam także otrzymałem statuetkę MVP. Byłem też zapraszany przez skautów Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębia Lubin, gdzie wyjeżdżałem na międzynarodowe turnieje, m.in. do Anglii. Mierzyłem się tam z akademiami takich klubów jak Chelsea, Liverpool czy Manchester United. Jestem jednocześnie członkiem Comtcoaching Club i dzięki temu mam możliwość pokazywać swoje możliwości na turniejach w różnych krajach. Myślę, że tych moich sukcesów jest naprawdę dużo i ciężko wybrać taki jeden ulubiony.

Z reguły piłką nożną interesujemy się od dziecka. Jak to wyglądało u Ciebie? Jak zaczęła się Twoja obsesja na punkcie piłki nożnej? Pamiętasz te pierwsze momenty, zanim jeszcze rodzice podjęli decyzję o zapisaniu Cię na pierwszy trening?

Tak, pamiętam. Rodzice śmieją się, że jeszcze dobrze nie umiałem chodzić, a już kopałem piłkę. Piłka nożna daje mi wiele radości, szczęścia i satysfakcji. Na pierwszy trening pojechałem z moim dziadkiem. Miałem wtedy 4 lata, to był klub DAF Rzeszów. Poznałem tam pierwszych trenerów i kolegów. To było dla mnie ogromne przeżycie. Poczułem się nawet jak prawdziwy piłkarz.

Rodzice oraz dziadek często pojawiają się na Twoich meczach. Czy daje Ci to motywację, spokój? Czujesz się lepiej, gdy wiesz, że bliscy wspierają Cię z trybun?

Jest to na pewno motywacja, ale nie ukrywam, że jestem lekko poddenerwowany, gdy moi rodzice czy dziadek są ze mną. Daje mi to dodatkową energię, by dać z siebie jeszcze więcej na boisku. Wiem, że rodzice jak i dziadek bardzo mnie wspierają. Chcą, żebym osiągnął swój sukces i są zawsze ze mną. Nawet gdy jest bardzo ciężko, to mogę na nich liczyć. Można nawet powiedzieć, że dziadek to mój kumpel. przyjaciel. Jest zawsze, gdy go potrzebuję. zawsze znajdzie dla mnie czas. Jak byłem młodszy to często woził mnie na treningi. Za to jestem mu bardzo wdzięczny.

Na początku trenowałeś w DAF Rzeszów, następnie przeniosłeś się do Stali Rzeszów. Jakie wyglądało Twoje wejście do drużyny, spotkanie z nowymi trenerami, znajomymi? Był lekki stres? Chociaż może „spotkanie z nowymi trenerami” nie jest tu trafnym stwierdzeniem, bo jesteś jednym z naprawdę nielicznych zawodników, którzy są prowadzeni przez trenerów Stali od 5. roku życia.

Prawdę mówiąc, to większość kolegów już znałem. Graliśmy już razem wcześniej albo chodziliśmy na AMO (Akademia Młodych Orłów – przyp. red.), ale lekki stres był. Zdecydowanie inna atmosfera niż w DAF Rzeszów. W Stali wiele rzeczy było dla mnie zupełnie nowych. Na początku, przez pierwszy miesiąc, kiedy trafiłem do Stali, nie mogłem się odnaleźć. Było to dla mnie trochę dziwne, ale minęło szybko. Rozmawiałem dużo z rodzicami i trenerem i to mi też pomogło. Teraz myślę, że chyba nie mógłbym trenować w innym klubie niż Stal Rzeszów. Panuje tutaj naprawdę świetna atmosfera.

Od długiego czasu współpracujesz z trenerem Krzysztofem Husem. Jakim, według Ciebie, jest szkoleniowcem?

Trener Krzysiek jest bardzo dobrym szkoleniowcem. Można powiedzieć, że nawet moim dobrym przyjacielem, bo znam go już od sześciu lat. Mam do niego bardzo duże zaufanie i mogę mówić mu o wszystkim. Wspólnie pracujemy już długi czas, bardzo dużo mnie nauczył. Jestem mu za to wdzięczny.

Zespół i relacje w nim panujące są bardzo ważne. Jak wygląda atmosfera w drużynie?

Atmosfera w drużynie jest super. Dogadujemy się na boisku i poza nim. Wiadomo, że czasem zdarzą się nieporozumienia, ale szybko zostają rozwiązane.

Twoi koledzy z boiska powiedzieli mi, że Jakub Koszuliński jest koleżeński, miły, bardzo pozytywny i że mogą na niego liczyć w każdej sytuacji. Do tego często robi coś śmiesznego, czasem głupiego, żeby trochę rozluźnić atmosferę. Powiedz zatem – jaką osobą, według Ciebie, jest Jakub Koszuliński?

Jakub Koszuliński lubi pożartować, pośmiać się ze wszystkiego. Może czasami nawet za dużo rozmawiam, co mogą potwierdzić nauczyciele czy trenerzy. Śmieję się dużo, ale jestem też wrażliwą osobą. Czasami nawet przejmuje się rzeczami, którymi może nie powinienem. Jestem pozytywnie nastawiony do życia, bo trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Lubię, jak jest dobra atmosfera w drużynie, bo gra się wtedy zdecydowanie lepiej. Zawsze relację są lepsze, gdy jesteśmy pozytywnie nastawieni a nie poddenerwowani.

Czym Twoim zdaniem powinien charakteryzować się dobry piłkarz?

Na pewno pewnością siebie, nigdy się nie poddawać, grać do ostatniego gwizdka. Grać oczywiście fair play, wspierać drużynę na boisku i poza nim.

„Walczak”, tzn. wślizgi, agresywne odbiory piłek. Lubię występować na obronie. Czy to Jakub Koszuliński?

Tak, to ja. Lubię grać na obronie, ale czasami zdarza się, że występuje na innej pozycji i też czuję się na niej dobrze. Wykonuje zadania, które do mnie należą i które sam sobie wyznaczę.

Czy w pierwszej drużynie Stali Rzeszów jest zawodnik, który Ci imponuje?

Wojciech Reiman – to on mi imponuje i nawet się na nim wzoruje. Znam go osobiście i jest to bardzo miła osoba. Drugim zawodnikiem jest Damian Kostkowski, który występuje w linii defensywy, tak samo jak ja. Lubię podpatrywać jego grę i czerpię od niego różne cechy.

Kiedy treningi odbywają się w normalnym trybie, na boisku, to jak one wyglądają? Czym się charakteryzują? Nad czym najwięcej pracujecie?

Wiadomo, że treningi na boisku są zdecydowanie lepsze niż te online. Pracujemy nad różnymi aspektami, dlatego ciężko wymienić mi konkretny. Zaczynamy jednak od oczywistej sprawy, jaką jest rozgrzewka, potem ćwiczenia sprawnościowe, fizyczne, motoryczne i techniczne, a na koniec to, co najbardziej lubię – krótki mecz. Jest tego całkiem dużo. Teraz jednak również sam trenuje i nie mogę doczekać się, kiedy wspólnie zagramy.

Urodziłeś się w 2008 roku, jednak trenujesz w roczniku 2007. Twój trener podkreśla, że rywalizacja z rok starszymi kolegami pozytywnie wpływa na Twój rozwój i że dajesz sobie radę. Jak Ty się na to zapatrujesz?

W starszym roczniku trenuje mi się bardzo dobrze, ponieważ więcej się uczę. Moi koledzy z rocznika 2007 są zdecydowanie wyżsi, silniejsi, szybsi niż z rocznika 2008. Wydaje mi się, że z nimi bardziej się rozwijam niż w moim roczniku.

Zawodnicy często charakteryzują się różnymi aspektami gry. Czy jest u Ciebie taki, nad którym bardziej pracujesz? Kiedyś nawet na Twoim Instagramie zobaczyłem zrzut ekranu, na którym była aplikacja do treningu motoryki.

Najwięcej pracuję nad techniką i wspomnianą motoryką. Myślę, że charakteryzuje mnie waleczność na boisku i dobre widzenie pola gry oraz przewidywanie zagrań przeciwnika.

Jak wygląda Twoja współpraca z trenerami?

Współpracuję z wieloma trenerami. Z trenerami Stali Rzeszów współpracuje mi się bardzo dobrze. Jeżeli mam jakiś problem, to zawsze mogę z nimi porozmawiać i popracować nad moimi błędami. Bardzo dużo pomagają drużynie i przekazują nam założenia taktyczne w dobry sposób.

Zwycięstwa i porażki. Jak na nie reagujesz?

Można powiedzieć, że zwycięstwa kocham. Lubię, gdy nasza drużyna wygrywa i przynosi mi to wiele pozytywnych emocji. Porażek nie za bardzo się lubi, jednak dużo dają one do myślenia, dlatego staram się wyciągać z nich jak najwięcej wniosków.

Kiedyś amerykańska pisarka Virginia Cleo Andrews powiedziała: „Jeśli zabronimy sobie marzeń, świat będzie potwornie ponury.” Jakie są Twoje największe marzenia piłkarskie i poza piłkarskie?

Na pewno chciałbym zostać piłkarzem, zagrać kiedyś w pierwszej drużynie Stali Rzeszów i dla reprezentacji Polski. Jeśli chodzi o poza piłkarskie marzenia, to lubię podróżować, więc może pojechałbym pozwiedzać trochę świata.

Dowiedziałem się, że grając w DAF Rzeszów, kiedy w szatni były głośne rozmowy czy chociażby konflikty po porażkach, to głośno mówiłeś, uspokajając kolegów. Ponadto wiem, że kiedy grasz w swoim roczniku 2008, to rodzą się w Tobie cechy przywódcze – podpowiadasz kolegom, jesteś odważniejszy, czujesz się pewniej. Masz charakter kapitana drużyny?

Myślę, że mam takie cechy kapitana. Chciałbym nim zostać. Jednak w roczniku 2007 nie czuję się aż tak pewnie jak w roczniku 2008. W moim roczniku dużo podpowiadam i myślę, że mógłbym zostać kapitanem.

Wypytałem Cię już chyba o wszystko, ale nie zadałem najważniejszego pytania – kiedy zobaczymy Cię w pierwszej drużynie biało-niebieskich?

Chciałbym jak najszybciej. Zobaczymy jednak, jak to się wszystko ułoży. Uważam, że gdy dorosnę, to wystąpię w meczu pierwszego składu.

Porozmawialiśmy również z tatą Jakuba – Piotrem, o tym jak u jego syna rodziła się miłość do piłki nożnej i co wyróżniłby w szkoleniu Stali Rzeszów.

Paweł Pyskaty: Często miłość do piłki nożnej przechodzi z ojca na syna. Czy w tym przypadku było tak samo? Jak wyglądały początki Jakuba z futbolem?

Piotr Koszuliński: Muszę powiedzieć, że cała nasza rodzina jest związana z piłką. Mój młodszy brat Janusz, brat bliźniak Paweł i ja graliśmy w piłkę. Było to jednak dawno, 25 lat temu. Graliśmy w A-klasowym klubie Leśna Wólka Podleśna. Byłem w nim długoletnim działaczem, a nawet prezesem KS Leśna. Wraz z żoną spędzaliśmy setki godzin na meczach tego klubu. Dodatkowo, mój teść Czesław, dziadek Jakuba, również jest pasjonatem piłki nożnej. Mówił żartobliwie, że Kuba jeszcze dobrze nie umiał chodzić, a już kopał piłkę. Od urodzenia ciągnęło go do futbolu – jako dwuletni chłopiec kopał piłkę na boisku okręgowej drużyny Astra Medynia Głogowska, gdzie przywoził go dziadek, mama albo ja.

Jak podjęliście Państwo decyzję, aby syn dołączył do Stali Rzeszów?

Nie zastanawialiśmy się długo, ponieważ ludzie, którzy poszli do Stali Rzeszów, tacy jak pan Leszek Rejus – Dyrektor organizacyjny Akademii Stali Rzeszów czy trener Krzysztof Hus to osoby, którym ufamy. Muszę powiedzieć, że pan Leszek i Krzysztof to nasi przyjaciele. Po rozmowie z prezesem Stali Rzeszów Rafałem Kaliszem i Dyrektorem sportowym Michałem Wlaźlikiem nie było żadnego zawahania.

Klub bardzo się rozwija. Zapewne zna Pan jego bardzo ambitne plany na przyszłość. Co podoba się Panu w tej chwili najbardziej w Klubie?

Na pewno najbardziej podoba mi się, że zarówno w Klubie jak i Akademii Stali Rzeszów jest wspaniały i nowatorski projekt. Co ważne, nie tylko dla drużyny seniorów, ale i dla dzieci takich jak mój syn. Zajęcia treningowe, analiza meczów, przygotowania są niesamowite. Pewność i stabilizacja szkolenia sportowego jak i nauka szkolna jest bardzo dobrze dopracowana. Największym atutem jest to, że zajęcia sportowe są wplecione w zajęcia szkolne. Dzięki temu Kuba ma wolne popołudnia, bo do tej pory treningi odbywały się wieczorami i wracał bardzo późno. Teraz ma czas dla nas i na realizowanie swoich pasji, które nie są związane z piłką nożną.

Często bywa Pan, wraz z żoną oraz teściem, na meczach, turniejach syna.

W miarę możliwości staramy się być zawsze z Jakubem na meczach, turniejach piłkarskich, meczach czy nawet sparingach. Jeżeli natomiast ja i moja żona nie możemy to jedzie dziadek. On jest naprawdę niezawodny. Zawsze możemy na niego liczyć, jeśli my nie możemy syna zawieźć.

Kontakt rodziców z trenerami jest ogromnie ważny. Potrzebne jest zaufanie z obu stron. Często zdarza się, że trener nie tylko jest szkoleniowcem, ale i w dużej mierze wychowawcą. Jaki jest Pana kontakt z trenerami, z Klubem? Jak dowiaduje się Pan o postępach syna?

Kontakt z trenerami w Akademii jest bardzo dobry. Co jakiś czas, w miarę możliwości, rozmawiam z trenerem Husem o postępach Jakuba jak i o tym, na co powinniśmy zwrócić uwagę Jakubowi jako rodzice, nad czym powinien w głównej mierze pracować. Czy to ma być technika, czy motoryka, rozluźnianie mięśni czy chociażby dieta. Taki jest trener Hus. Czasami również dzwonię do trenera Seroki, u którego szanuję szczerość. Myślę zatem, że mam dobre relację z trenerami.

Treningi online zdecydowanie różnią się od tych tradycyjnych. Jednak w obecnej sytuacji taka forma jest jedyną opcja na zwiększanie i podtrzymywanie nabytych umiejętności. Jak Pana syn pracuje na tych treningach?

Na treningach online Jakub poświęca się na 100 procent. Szczegółowo wykonuje ćwiczenia przedstawione przez trenerów i, co najważniejsze, jest z nich zadowolony.

Co syn mówi po treningach?

Kuba jest z nich zadowolony, często po nich jest bardzo zmęczony, co w mojej opinii świadczy o tym, że są bardzo intensywne. Trenerzy uczą nowych ćwiczeń piłkarskich czy motorycznych. Zdobywa dużą wiedzę i samozadowolenie. Patrząc na to z boku, jako rodzice, jesteśmy naprawdę zadowoleni.

Czy widzi Pan w Jakubie potencjał na kapitana drużyny?

Oczywiście – Kuba ma cechy przywódcze na boisku jak i poza nim. Jest pewny siebie, waleczny, koleżeński, bardzo lubi grę zespołową. Potrafi również wziąć odpowiedzialność gry na swoje barki. Te cechy najlepiej opisują Kubę.

Jakub urodził się w 2008 roku, jednak trenuje z rok starszymi chłopcami. Trenerzy podkreślają, że dobrze sobie radzi. Jak Pan, jako rodzic, na to spogląda?

Cieszę się, bo jako rodzic obserwuje jego rozwój. Jest lepszy od swoich kolegów z tego samego rocznika. W roczniku 2007 jednak ci chłopcy są silniejsi, lepiej zbudowani, mają większą technikę, inne myślenie. Także Kuba musi się starać, by im dorównać. Myślę, że dobrze sobie z tym radzi, ale musi się cały czas starać.

Czy w niedalekiej przyszłości widzi Pan Jakuba odgrywającego kluczową rolę w pierwszej drużynie biało-niebieskich?

Tak, mam taką cichą nadzieję, że Kuba zawita do pierwszej drużyny Stali Rzeszów. Patrząc z boku na jego piłkarskie zaangażowanie na boisku i poza nim, to kto zna „Koszulę” ten wie, że na boisku oddaje całe swoje serce. Asysta przy zdobyciu bramki jest dla niego ważniejsza niż jej strzelenie. Świadczy to na pewno o jego piłkarskiej młodzieńczej mądrości.

Korzystając jeszcze z okazji – chciałbym bardzo podziękować Leszkowi Rejusowi, który teraz pełni funkcję Dyrektora organizacyjnego Akademii Piłkarskiej Stali Rzeszów, pierwszemu trenerowi Jakuba Waldemarowi Kłosowi, który pracował z Kubą przed przejściem do DAF, gdy ten miał zaledwie 4 lata, koordynatorowi Krzysztofowi Husowi, który wziął pod skrzydła Kubę w wieku 6 lat i od tamtej pory jest nadal z nim, był z Kubą w AMO (Akademii Młodych Orłów) i jest w Akademii Piłkarskiej Stali Rzeszów – wiele wspólnie osiągnęli i mam nadzieję, że jeszcze osiągną. Chcę podziękować także Marcinowi Włodarskiemu, który był koordynatorem w AMO Rzeszów i również trenował Jakuba, trenerom Maciejowi Marczydło, Tomaszowi Patryn, Bartoszowi Stępniowi, Łukaszowi Chmurze, Maciejowi Seroce i Jarosławowi Rutkowskiemu.

Serdeczne podziękowania także w kierunku Sebastiana Tłoka – trenera Akademii Wisły Kraków, z którym Kuba przeżył fajną przygodę, Dyrektora sportowego Stali Rzeszów Michała Wlaźlika, Dyrekcji i wszystkich nauczycieli SMS Stal Rzeszów i Dyrektora Akademii Stali Rzeszów Mateusza Maciejewskiego. Szczególnie chcę podziękować panu prezesowi Stali Rzeszów Rafałowi Kaliszowi, za stworzenie możliwości do kształcenia i rozwoju naszego syna. Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękujemy!

Autor tekstu: Paweł Pyskaty

Najnowsze aktualności