Artykuły

Okiem Hetmańskiej #1

poniedziałek, 13/04/2020

Za nami kolejne dni spędzone w kwarantannie. Od teraz, cyklicznie i w bardzo luźnej formie będziemy przedstawiać to, co wydarzyło się w ostatnich dniach wokół naszego Klubu.

Autor tekstu: Sebastian Chyl



Trwają Święta Wielkanocne. Dla kibiców i zawodników to też piłkarskie skojarzenia z Wielką Sobotą. Każdy z nas był – lub nawet dalej jest – najmłodszą osobą w rodzinie. To właśnie w ten dzień przypadał nam jeden z pierwszych, poważnych obowiązków, jakim było pójście na święcenie pokarmów. Zazwyczaj wybieraliśmy poranne godziny. Następnie szybki powrót do domu i gonitwa na mecz ukochanej drużyny. Nie ważne czy akurat terminarz wskazywał spotkanie domowe, czy wyjazd. W ostatnich latach na Hetmańskiej 69 ten dzień był dla nas szczęśliwy. Ostatnie dwa pojedynki to pewne zwycięstwa 3:0 nad Wisłą Puławy i Cosmosem Nowotaniec. W tym roku rozgrywalibyśmy drugoligowe rzeszowskie derby. Kto wie, czy wielkanocne śniadanie nie smakowałoby nam wyjątkowo dobrze? Grzegorz Goncerz podświadomie czuje, że dokończymy ten sezon. A wtedy jeszcze radosne chwile – nie tylko derbowe – nadejdą i zrekompensują nam brak sportowych emocji i pozostanie w domach. Bądźmy dobrej myśli!


Na pewno nie brakuje osób, które w wolnej chwili pasjonują się piłką nożną w wirtualnej odsłonie. Cieszy fakt, że nasz Klub we współpracy z Podkarpackim Związkiem Piłki Nożnej i portalem PodkarpacieLive organizuje mistrzostwa w grze FIFA 2020. Jest to ciekawa inicjatywa, która z pewnością zainteresuje każdy zakątek naszego województwa. Będzie w tym wszystkim dużo ekscytujących smaczków. Wszakże nie na co dzień zdarza się, aby zespół z Klasy B miał okazję pokonać przedstawiciela z ligi centralnej. A na pewno takie rezultaty będziemy oglądać!


Najstarsi kibice czytając takie informacje – będą przecierać oczy ze zdumienia – ale jak śpiewał Grzegorz Skawiński w swoim szlagierowym hicie, każde pokolenie ma własny czas. Sport i zieloną murawę stawiamy na pierwszym miejscu. Jednak warto wychodzić naprzeciw zainteresowaniu tej generacji. Kto wie, czy za kilkanaście lat popularny e-sport nie zagości, jako dyscyplina olimpijska. Może z przedstawicielem reprezentującym na co dzień Stal Rzeszów? Dla wielu szaleństwo, ale czy aby na pewno nierealne?


W poniedziałek każdy koneser merytorycznej dyskusji o piłce rozpoczyna kontakt ze swoją pasją, od Misji Futbol. Miło się słucha wypowiedzi takich dziennikarzy jak Tomasz Smokowski, który wspominał w przedostatnim programie o Stali Rzeszów, jako Klubie zdrowo poukładanym finansowo. To dla nas duża nobilitacja. Popularny „Smoku” to niebywale inteligentny człowiek, który polską piłką żyje całą dobę. Warto takich osób słuchać i wyciągać odpowiednie wnioski!


Szerokim echem odbija się wypowiedź Dyrektora Michała Wlaźlika, który wyraził z twitterowm przekąsem gotowość do rywalizacji z najlepszymi według pomysłu Pawła Mogielnickiego – właściciela i założyciela portalu 90minut. Za dużo osób błędnie odebrało to – jako szukanie furtki do wskoczenia na wyższy poziom. Wniosek z tego powinien być dla odbiorców oczywisty. Stal jest ambitna, dobrze zarządzana, nie boi się rywalizacji i zna swoją wartość, a w niedalekiej przyszłości efekty naszej pracy zobaczymy na ligowych boiskach.


Działalność rozpoczęła Fundacja Stali Rzeszów, której głównym celem jest niesienie pomocy i promowanie akcji prospołecznych na podkarpaciu. W ostatnich dniach został wsparty szpital w Łańcucie, a także trener Marcin Boronowicz. Serce się raduje, jak widzimy zaangażowanie wielu osób, którzy bezinteresownie z ogromną życzliwością podchodzą do takich inicjatyw. Na pewno nie jest to ostatnia akcja w wykonaniu biało-niebieskiej społeczności. Zarówno nowo powstała Fundacja jak i od wielu lat sympatycy Stali pokazują, że w trudnych chwilach można na nich liczyć.


Zapomniałbym o prima aprilis. Kiedyś to był dzień, w którym ludzie pokazywali niebywałą kreatywność i błyskotliwość. Ostatnimi czasy za pomocą portali społecznościowych obserwowaliśmy mało ambitne pomysły i ten dzień stracił na wspomnianej atrakcyjności. Jednak koncepcja z książką Sławomira Szeligi to strzał w dziesiątkę! Nasz dział marketingu zasługuje na dobrą włoską lavazzę!


Właśnie. Może z pozoru ten kreatywny pomysł znajdzie swoją realizację wśród dziennikarzy? Nie dla zysku. Nie dla marketingu. Dla potomności. Czasami świetne inicjatywy rodzą się w najmniej oczekiwanym momencie. Wielką pustkę po tym lokalnym piłkarskim pokoleniu zobaczymy dopiero za kilkanaście lat. Gazety pożółkną, archiwum w sieci pójdzie w zapomnienie, a książka? Na domowym regale będzie ciągle stała i czekała. Na takie nostalgiczne tygodnie jak teraz.

Autor tekstu: Sebastian Chyl

Najnowsze aktualności