Wszystkie aktualności

Stal Rzeszów – Stal Mielec

środa, 04/12/1974

Autor tekstu: Roman Stachowicz, Stal Rzeszów

Długo nie mogliśmy uwierzyć, że tak się stało. Zdecydowany faworyt przegrywa i odpada z dalszych rozgrywek. Ten wynik to ogromna sensacja i fantastyczny sukces lidera II ligi, ale odniesiony przy równie fantastycznej grze. W potyczkach pucharowych przegrały więc już w Rzeszowie takie firmy jak: Legia, Wisła, Szombierki, ostatnio ROW. Ta jednak porażka pierwszoligowca jest niespodzianką największego kalibru. Jak do tego doszło?

Nasi piłkarze wyjątkowo skonsolidowani przystąpili do tego spotkania i obiecywali, że powalczą. Słowa dotrzymali. Walka toczyła się z obu stron o każdą piłkę, o każdą część murawy. Nasi zagrali z wielką ambicją i, co najważniejsze,  zaimponowali zasobem energii. Drużyna z Mielca nie grała źle. Przyjechała do Rzeszowa w najmocniejszym składzie, jedynie bez Karasia, ale z królem strzelców mistrzostw świata i pozostałą dwójką. Właśnie Domarski był też najlepszym zawodnikiem i on stanowił największe dla nas zagrożenie.

W zwycięskim zespole kapitalnie zagrały linia obrony z Bielem na czele, który zupełnie wyłączył z gry Latę. Pozostali niewiele im ustępowali. Fantastycznie bronił nam bramkarz Jałocha i chociaż nie miał zbyt dużo celnych strzałów, to jednak przy wszystkich tych, które zmierzały w światło bramki, wykazać musiał najwyższe umiejętności. Wynik mógł być jeszcze wyższy, gdyby Kozerski i Krysiński wykorzystali idealne pozycje bramkowe.

Zaczęło się jednak niewesoło dla naszych piłkarzy. Mielec rozpoczął mecz w wielkim stylu. Już w pierwszych minutach mogli rozstrzygnąć wynik spotkania, zwłaszcza aktywność Domarskiego była imponująca. W 1. minucie Jałocha kapitalnie obronił strzał naszego byłego zawodnika po jego solowej akcji. Jeszcze w tej samej minucie Sekulski był w świetnej sytuacji, ale na szczęście dla nas spudłował.

W 2. minucie tym razem Lato dał znać o sobie, ale i on chybił celu. W 8. minucie znowu widzieliśmy popis strzelecki Domarskiego i jeszcze lepszą interwencję Jałochy. W tym początkowym okresie nasza defensywa gra bardzo nerwowo, a pozostali zawodnicy są głęboko cofnięci, asekurując kolegów. Nasi nie mieli nic do powiedzenia i tylko kwestią czasu wydaje się być moment zdobycia przez mielczan bramki. W 19. minucie kapitalna obrona Jałochy (jak on to zrobił?) uratowała nas od niechybnej bramki. Najpierw strzelał Lato, ale coraz lepiej grający obrońcy zablokowali jego strzał, tymczasem błyskawiczne wyjście do odbitej piłki Kasperczaka i świetny strzał z około dziesięciu metrów. Ale i ta poprawka nie zaskoczyła naszego bramkarza.

W tym okresie Biel spisuje się znakomicie. Kryjąc ścisłym pressingiem zupełnie ograniczył ruchy groźnego Laty. Nie potrafił on wyswobodzić się spod tej opieki. To powodzenie naszej defensywy i równoczesne osłabienie siły uderzeniowej gości spowodowało po upływie trzydziestu minut gry ich lekkie zdenerwowanie. Jednak jeszcze w tym momencie nie dopuszczali oni nawet myśli o porażce. Gospodarze coraz śmielej zaczęli organizować w tej sytuacji akcje zaczepne. Zwłaszcza ich bardzo szybkie wypady organizowane przez Kozerskiego i Krysińskiego stwarzały sporo zamieszania. Trzeba przyznać, że goście często łapali naszych zawodników na spalonych, ale oni nie rezygnowali z takiego sposobu zaskoczenia przeciwnika. Że było to słuszne, przekonaliśmy się w drugiej części gry.

W 30. minucie szybka akcja Kozerskiego kończy się centrą, ale spóźnia się Michaliszyn. W 31. minucie Krysiński sprytnie strzela na bramkę Kukli, ale minimalnie piłka mija cel. Tempo jest bardzo wysokie. Ciekawe czy zawodnicy potrafią go wytrzymać. Obawiamy się zwłaszcza o naszych.

Po przerwie już od początku ogromne emocje. Walka jeszcze bardziej staje się zacięta. Przez pierwsze piętnaście minut drugiej połowy Mielec ponownie natarł frontalnie, ale tym razem nasza defensywa to natarcie wytrzymała znacznie lepiej. Odnotować można było tylko owe strzały i to nie najgroźniejsze Sekulskiego i Gąsiora. Nasi obrońcy interweniowali jak w transie. Rosół i Gawlik panowali na środku pola. Biel grał równie dobrze jak i przed przerwą, a Blaga rozegrał chyba, ba, na pewno najlepszy swój mecz w roku.

Powoli zdenerwowanie zaczęło się wkradać w szeregi pierwszoligowców. Oznaką było częstsze wychodzenie do przodu obrońców, którzy zapominali potem błyskawicznie wracać. Tu była nasza szansa. Mogliśmy ich pokonać przez zaskoczenie.

Właśnie w 63. minucie rozpoczął się dramat mielczan. Michaliszyn błyskawicznie wyprowadził (robił to często) piłkę z pola karnego naszej drużyny, ściągnął na siebie Więcka i Rześnego, a o to właśnie chodziło. Zagubiony przed naszą bramką Bielewicz nie zdążył wrócić i piłka znalazła się u Kozerskiego. Zagrywka z Krysińskim i ten płasko zacentrował do nieobstawionego Krawczyka. Nasz piłkarz nie zmarnował okazji i strzelił obok próbującego ratować sytuację Kukli. Było 1:0

W pięć minut później było już 2:0. Nie udała się pułapka ofsajdowa i Krysiński popędził sam do bramki Kukli, który starał się wybiegiem ratować sytuację, ale nie miał żadnych szans. Wcześniej, bo jeszcze w 65. Minucie, Kukla intuicyjnie obronił kapitalny wolej Kozerskiego. Mielczanie rozpaczliwie starali się jeszcze zmienić losy tego pojedynku, ale spełzło to na niczym. Robili to w sposób desperacji i ponownie nie ustrzegli się błędu, kiedy to podobnie jak Krysiński przechytrzył ich w 80. minucie Kozerski. Będąc jednak sam na sam z Kuklą przerzucił nad nim piłkę, ale ta trafiła w słupek. To była ostatnia groźna sytuacja w tym meczu.

Mielczanie zupełnie spasowali. Niepotrzebnie doszło do kilku ostrych starć, po których najbardziej poszkodowany Biel (z Domarskim) opuścił boisko. Nie trwało to jednak długo i potem mecz toczył się już do końca w atmosferze fair. Zresztą do jego zakończenia było już niewiele czasu i końcowy gwizdek oznajmił, że półfinalistą została drugoligowa Stal Rzeszów.

Potwierdziła tym samym, że stać ją na dużą grę, ale przy pełnym zaangażowaniu całej drużyny. Na to liczymy w przyszłym już sezonie, bo był to ostatni mecz roku 1974. Mecz zakończony wielkim dla nas triumfem.

Stal Rzeszów – Stal Mielec 2-0

1-0 Krawczyk (63. minuta)

2-0 Krysiński (68. Minuta)

Stal Rzeszów: Jarocha – Blaga, Rosół, Gawlik, Biel (Sieniawski), Michaliszyn, Janiszewski, Napieracz, Kozerski, Krawczyk, Krysiński.

Stal Mielec: Kukla, Rześny, Wiącek, Bielewicz, Per, Gąsior, Kasperczak, Oratowski, Lato, Domarski, Sekulski (Adamowiec).

Sędziował: Kruszyński z Wrocławia

Autor tekstu: Roman Stachowicz, Stal Rzeszów

Najnowsze aktualności