Artykuły

Z obozu rywala – Lechia Gdańsk

środa, 25/10/2023

Przed Stalą Rzeszów wyjazdowe spotkanie z Lechią Gdańsk, spadkowiczem z PKO BP Ekstraklasy. Sprawdźcie, co słychać w obozie naszego rywala…

Fot. 058sport/Lechia Gdańsk

Lechia Gdańsk to bez wątpienia w Polsce klub legendarny, nawet nie do końca ze względów stricte sportowych. Gdańszczanie w kwestii sukcesów nie mogą się równać z Legią Warszawa, Widzewem Łódź, Górnikiem Zabrze czy Ruchem Chorzów, ale to mimo wszystko dwukrotni brązowi medaliści mistrzostw naszego kraju oraz dwukrotni zdobywcy Pucharu Polski.

To jednak nie z tych względów klub obrósł legendą. Stało się tak przede wszystkim ze względu na Solidarność, protesty przeciwko komunistycznej władzy, ale i wspominany po dziś dzień mecz z Juventusem Turyn, kiedy Lechia, jako 2-ligowiec, wywalczyła Puchar Polski i miała okazję mierzyć się z tym utytułowanym rywalem w Pucharze Zdobywców Pucharów. Tamten mecz również był okazją do sprzeciwu wobec panującej wtedy władzy.

Lechia kojarzona jest także z Nikodemem Skotarczakiem ps. „Nikoś”, którego pewnie kojarzą wszyscy fani serialu „Alfabet Mafii”.

My tutaj skupimy się jednak głównie na stronie sportowej, a ta również była przez wszystkie lata burzliwa i ciekawa, choć pewnie fani biało-zieloni tak do tego nie podchodzą. Piłkarze z Gdańska różnie sobie radzili, drużyna występowała to w 1, to w 2 lidze, ale na przełomie wieków stało się najgorsze, bo klub po serii fatalnych wyborów, łącznie z fuzjami, przestał istnieć, a za jego odbudowę zabrali się kibice.

Lechia sezon 2001/2002 zaczęła więc w klasie A, co tylko pokazuje, jak trudną drogę przebyła, aby wrócić na salony. Trzeba dodać, że był to prawdziwy sprint, bo już w sezonie 2005/2006 klub był na zapleczu Ekstraklasy. Tam spędził trzy lata i w końcu fani gdańszczan doczekali się swoich ulubieńców w najwyższej klasie rozgrywkowej, do której Lechia wróciła po 20 latach.

I radziła sobie w niej całkiem nieźle, dosyć szybko stała się drużyną, która zazwyczaj kończy w szerokiej czołówce, ale jak to w Gdańsku idylla nie mogła trwać wiecznie. Szereg błędów spowodował, że Lechia sensacyjnie spadła do Fortuna 1 Ligi. A przecież poprzedni sezon zaczynała jako reprezentant naszego kraju w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. Cytując klasyka „był to pocałunek śmierci” dla drużyny, bo w lidze miała mocno pod górkę i na koniec musiała się najeść wstydu, bo tak trzeba określić jej spadek.

Po sezonie w klubie działo się bardzo dużo – od zmian właścicielskich, po ogromną rewolucję w samym zespole. No i oczywiście pojawił się nowy trener, a został nim dobrze znany w Rzeszowie Szymon Grabowski.

Wychowanek Resovii, po tym jak przestał być jej trenerem, prowadził Podhale Nowy Targ, w którym średnio mu poszło, ale przeszedł do 2-ligowego Stomilu Olsztyn i tam wykonał kawał dobrej roboty, ocierając się o awans do Fortuna 1 Ligi. Z olsztynianami się to nie udało, ale sam „Graba” w niej wylądował, bo, mimo wszystko, dosyć zaskakująco przejął Lechię Gdańsk.

I na początku pewnie pomyślał „na co mi to było”, bo z drużyny, która spadła, w zasadzie nic nie zostało, nowych twarzy za wiele nie było i nie miał za bardzo kim grać. Tak naprawdę była to operacja na żywym organizmie, ale wszystko wskazuje na to, że reanimacja się powiodła, choć zapewne w Gdańsku oczekiwania są jeszcze większe.

Pierwszym sygnałem wysłanym znad morza, który miał świadczyć o wielkiej ambicji było podpisanie kontraktu z Luisem Fernandezem, a więc piłkarzem, którego chciało wiele klubów z Ekstraklasy, a także zagranicznych, ale to Lechia go przekonała. To oczywiście największa gwiazda drużyny, ale przeciwko Stali Rzeszów nie zagra, bo jest po operacji i do końca roku nie pomoże już kolegom.

To oczywiście ogromne osłabienie, ale Szymon Grabowski wciąż ma w swojej talii sporo mocnych kart, a jego drużyna to taka mieszanka młodych Polaków z obcokrajowcami. W tej pierwszej grupie wyróżnić na pewno trzeba Jana Biegańskiego, Jakuba Sypka czy Tomasza Neugebauera, w drugiej natomiast, sporo liczniejszej, mamy m.in. Conrado, Andreia Chindrisa, Rifeta Kapicia, Camilo Menę, Eliasa Olssona, Bohdana Sarnawskyja i wielu innych.

Jak radzi sobie ta prawdziwa „Wieża Babel”? Cóż, gra w kratkę, co nie do końca może dziwić, bo drużyna była tworzona naprędce i na pewno potrzebuje czasu, aby tam wszystko się ze sobą zgrało.

Sezon zaczął się bardzo optymistycznie, bo od wyjazdowej wygranej 4-2 z Chrobrym Głogów, ale później bywało różnie. Gdańszczanie potrafili pokonać 5-1 GKS Katowice, ale nie zabrakło też wstydliwych porażek, żeby wspomnieć wynik 2-5 w Sosnowcu. Przed przerwą reprezentacyjną były dwa kolejne remisy – 0-0 w Niecieczy i 1-1 u siebie z Górnikiem Łęczna, a po niej Lechia miała grać w Warszawie z Polonią, ale ze względu na obfite opady deszczu boisko nie nadawało się do gry i mecz został przełożony.

Ostatecznie, po rozegraniu 11 meczów, drużyna Szymona Grabowskiego plasuje się na 9. miejscu i ma na swoim koncie 2 punkty więcej od naszej drużyny. Nie jest to na pewno wynik, który by satysfakcjonował fanów biało-zielonych, którym marzy się szybki powrót do PKO BP Ekstraklasy. Nasza drużyna postara się jednak sprawić, aby nastroje w Gdańsku nie poszły w górę.

Mecz Lechia Gdańsk – Stal Rzeszów w sobotę 28 października o godzinie 15:00. Transmisja w Polsat Box Go.

Lechia Gdańsk w pigułce:

Miejsce w tabeli: 9.

Punkty: 16.

Bramki: 17-13.

Przeciwko Stali w poprzednim sezonie:

Najlepszy strzelec: Luis Fernandez (6 bramek).

Gwiazda drużyny: Luis Fernandez.

Najnowsze aktualności