Artykuły

Czwartkowe Rozmowy #4 – Maciej Seroka

czwartek, 28/05/2020

Czwartkowe Rozmowy to format w którym publikujemy niezwykle ciekawe wywiady i artykuły autorstwa Sebastiana Chyla na temat osób związanych ze Stalą Rzeszów.

Autor tekstu: Sebastian Chyl

Tym razem Maciej Seroka opowiada o początkach trenerskiej pracy w Stali. W prosty sposób charakteryzuje zagraniczne staże, przekazując nam dużo istotnych informacji. Jeśli nie mieliście okazji przeczytać trzeciej odsłony, to serdecznie zachęcam. Naprawdę warto zagłębić się w całość!

Od Krakowa do Rzeszowa

Po studiach zacząłeś pracę w Akademii Coerver Coaching.
– To było najlepsze, co mogło mnie wtedy spotkać. Jakość szkoleń i doświadczenie ludzi, których miałem okazję poznać, było dla mnie niebywałe. Niesamowita wartość dodatnia w moim rozwoju.

Pracowałeś tam z powszechnie cenionymi postaciami w swoich branżach.
– Było wiele takich osób. Dyrektor Mariusz Paszkowski, Paweł Habrat, treningi mentalne z Pawłem Frelikiem, czy szkolenia z Remigiuszem Rzepką. Bardzo miło wspominam relacje z nimi. Ponadto współpracowaliśmy z dużymi akademiami w całym kraju – takimi jak – Piast Gliwice i Cracovia Kraków.

Po czym wróciłeś w rodzinne strony.
– Dostałem propozycję od Dariusza Paśkiewicza, abym został drugim trenerem przy seniorach Stali. Ówczesnym coachem był Bohdan Bławacki. Bardzo się ucieszyłem z tej propozycji i już całościowo skupiłem się na pracy w Stali Rzeszów. Nie łączyłem tego z Akademią Coervera.

Jak wspominasz Bohdana Bławackiego, który należy do specyficznych szkoleniowców.
– Nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Każdy ma swoje wady i zalety. Kwestia, aby wybierać najpotrzebniejsze dla siebie i swojego autorskiego warsztatu trenerskiego. Dużo się nauczyłem i staram się to wykorzystywać w obecnej pracy.

Po odejściu ukraińskiego szkoleniowca przez chwilę prowadziłeś pierwszą drużynę.
– Wspólnie z Grzegorzem Nalepą. Szkoda, że nie wyszło, tak jakbyśmy tego chcieli. Przejęliśmy zespół na pięć ostatnich spotkań. O ile mogliśmy teoretycznie wkalkulować wyjazdową porażkę z silnym KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, to straciliśmy punkty ze słabszymi drużynami. Najbardziej utkwił mi w pamięci mecz z MKS Trzebinia zremisowany przy Hetmańskiej 1:1. Mieliśmy wtedy mnóstwo sytuacji. Podobnie było w wyjazdowym starciu z Podlasiem Biała Podlaska. Gdyby nie te dwa remisy, to nasz odbiór punktowy byłby na pewno korzystniejszy.

Jednak co nie zabije, to wzmocni.
– To był okres z dużą ilością zawirowań w Stali. Tego, co było przed Panem Rafałem Kaliszem nie da się porównać, ani opisać. Teraz sztab z zapleczem liczy nawet 10 osób. My po przejęciu Stali byliśmy odpowiedzialni za drużynę w 3 osoby. Poza naszą wspomnianą dwójką wspierał nas Adrian Smolarz jako fizjoterapeuta. Dużo rzeczy robiliśmy na piłkarskiego czuja. Na pewno stałem się mocniejszy po takim doświadczeniu.

Do tej pory odbyłeś kilka staży zagranicznych. Chociażby w niezbyt odległej Żilinie.
– Myślę, że jest to projekt, który najbardziej płynnie moglibyśmy przenieść do Rzeszowa. Na Słowacji mają bardzo fajną organizację i przemyślane, ale również proste pomysły do realizacji. Oni wyciskają maksimum ze swoich podopiecznych. Nie jest to duży ośrodek, ale na pewno wzór do naśladowania jak najbardziej.

A chorwackie Dinamo Zagrzeb? Wiktor Kłos na łamach Czwartkowych Rozmów opowiadał o różnicy jaką zobaczył w starciu z Armadą Rijeką.
– Byłem w Zagrzebiu wraz z Marcinem Skibą i Tomaszem Patrynem. Oglądaliśmy spotkanie drużyny z U-15 z Hajdukiem Split. Na boisku połowa zawodników to byli reprezentanci Chorwacji. Powiem szczerze. Nie mogę tego porównywać do naszych realiów. Jest to kolosalna różnica pod względem przygotowania fizycznego i przepaść w tym, jak zawodnicy poruszają się na murawie.

Maciej Seroka w Zagrzebiu

Twoja charakterystyka Benfiki Lizbona?
– Fabryka talentów. Co roku wypuszczają zawodników po kilkadziesiąt milionów euro. Przykład Jao Felixia najdobitniej do pokazuje. Oglądałem mecz młodzieżowej Ligi Mistrzów z FC Basel. Większość to zawodnicy gotowi do podbijania najsilniejszych europejskich i lig i zasilenia klubowej kasy.

Na co nacisk kładą portugalczycy?
– Przedstawili nam swój model gry. To było około 400 slajdów. Mocno i bardzo szczegółowo rozbudowanych. Stawiają u swoich podopiecznych przede wszystkim na szybkość podejmowania decyzji i technikę indywidualną, którą później świetnie wykorzystują na meczach o stawkę.

Czym najbardziej się różnimy w szkoleniu od lizbońskich Orłów?
– Trening w najmłodszych grupach młodzieżowych. W Polsce często dzieciaki przychodzą się pobawić. Portugalczycy uważają, że skoro podopieczni przychodzi na trening, to dla niego sam kontakt z piłką jest już największą zabawą. Oni już w młodym wieku przeprowadzają treningi najprostszych zasad taktyki. To później widać w rywalizacji międzynarodowej. Paweł Głodowski powiedział bardzo mądre słowa. Na małym boisku jeszcze jesteśmy w stanie podjąć z nimi walkę, bo wybiegamy te spotkanie. Natomiast pod względem ustawienia niestety ewidentnie przegrywamy.

Widzisz potencjał w Akademii Stali Rzeszów?
– Zdecydowanie! Myślę, że za kilka lat będziemy mieli pokaźne zaplecze. Co prawda im seniorzy będą wyżej, tym trudniej będzie chłopcom wskakiwać na wysoki poziom. Jednak po to są kluby partnerskie, abyśmy mogli naszych wychowanków prawidłowo rozwijać. Fajnie byłoby również zrobić awans rezerwami do co najmniej 4 ligi. Ja się czasem śmieję, że w okręgówce to mogę z kolegami trenerami się przebrać i pokopać. Jak ktoś będzie utalentowany i odpowiednio zostanie poprowadzony w rezerwach, lub zaprzyjaźnionych klubach to na pewno osiągnie sukces.

Twoje cele i marzenia związane z pracą trenerską?
– Nie mam pojęcia, czy plan ekstraklasy przy Hetmańskiej się ziści. Liczę na to, że tak. Marzę o prostych rzeczach. Chcę by każda grupa młodzieżowa miała optymalne warunki do treningu, a także aby Stal Rzeszów była liczącym się ośrodkiem w Polsce i Klubem do którego każdy utalentowany zawodnik chce przychodzić. Powoli tak się dzieje. Jeśli utrzymamy ten poziom, to kwestią czasu będzie, aż nasi wychowankowie w Rzeszowie zadebiutują na boiskach ekstraklasy, lub co najmniej pierwszej ligi.

Autor tekstu: Sebastian Chyl

Najnowsze aktualności